wtorek, 30 czerwca 2015

#57

Pierwszy dzień diety 8-godzinnej. W sumie całkiem spoko. Rano czułam przyjemne ssanie w żołądku. Wstałam o 6.00, a pierwszy posiłek zjadłam o 10.00. Pewnie część z Was uzna mnie za nienormalną-wakacje, a ja wstaję tak wcześnie? Niestety. Mam spore problemy ze snem od prawie roku. Śpię po 4 godziny na dobę. Jak zdarzy się 7 to traktuję to jak święto.

Bilans

*owsianka z rodzynkami, cynamonem i słonecznikiem 250 kcal
*kalafior 100 kcal
*pomidorki koktajlowe,dwa ogórki i feta 200 kcal
*miska truskawek 30 kcal
*grzech śmiertelny * (3 kostki czekolady) 130 kcal
*kawa z mlekiem 20 kcal

Razem 730 kcal

Dostałam dziś okres, zwijałam się z bólu i chęci na cukier. Wolałam zjeść 3 kostki i uniknąć napadu ;_;

Przypominam o nowej zakładce (plan treningowo-żywieniowy)-zapraszam. :)

SA

poniedziałek, 29 czerwca 2015

#56

Jutro układam nowy plan treningowy. A może nawet jeszcze dziś wieczorem.

Bilans

*twarożek 180 kcal
*fasolka szparagowa 90 kcal
*kanapka z twarożkem 150 kcal

Razem 420 kcal

Przepraszam, że tak na szybko, ale nie mam jakoś dziś weny na napisanie czegokolwiek dłuższego.

EDIT: Dodałam nową zakładkę "plan treningowo-żywieniowy". Zapraszam.

SA

niedziela, 28 czerwca 2015

#55

Witam ponownie. Ostatnie 2 dni całkiem fajnie i aktywnie spędziłam. Zakupy udane, spędziłam też trochę czasu ze znajomymi, duuużo chodziłam. Jednak na wagę nie wchodzę, bo jestem spuchnięta przed okresem.

Do jutra, do godziny "obiadowej" będę w domu sama. Zaplanowałam sobie na tę dobę głodówkę. Dziś od 14.00 do jutra do obiadu nic nie jem. Jeśli się uda to jutro nie zjem też obiadu i kolacji. Małe oczyszczenie mi się przyda. Zatem, jeśli dobrze pójdzie, kolejny posiłek zjem pojutrze. Nie jestem zwolenniczką głodówek, ale od takiej krótkiej nic mi nie będzie, za to żołądek się porządnie obkurczy. To moja pierwsza głodówka i trochę się boję xd Chociaż nie wiem czy to do końca można nazwać głodówką, bo na kawę sobie pozwalam. Oczywiście nie słodzę i daję minimalną ilość mleka.

Bilans 

*mała kromka z twarogiem 150 kcal
*2x kawa 40 kcal
*2,5 ziemniaka 200 kcal
*2x jajko sadzone 250 kcal
*miseczka truskawek 30 kcal

Razem 680 kcal

Do września chcę mieć w udzie 45 cm. Chcę i będę mieć. :)

EDIT: Dowiedziałam się z internetu, że takie jednodniowe głodówki są całkiem dobre. Nie tyle pomagają w schudnięciu, co oczyszczają i dają poczucie lekkości. Ważne jest, żeby delikatnie z niej wyjść, ale to nie jest problem.

Muszę to z siebie wyrzucić: już dawno nie nienawidziłam tak bardzo swojego ciała.

SA

czwartek, 25 czerwca 2015

#54

Obudziłam się o 7.00. Poszłam się zważyć, Upewniłam się 3 razy. 0,5 kg mniej niż wczoraj. Tak, wiem, woda schodzi... Mimo to cieszę się, że proces chudnięcia ruszył.

Mam kosmiczne zakwasy w nogach. Czuję jednocześnie słabość w mięśniach. To pewnie przez to, że zeszłam mocno z węglowodanów. Tzn, jem je, ale zdecydowanie mniej niż wcześniej.

Myślałam wczoraj o całym tym chudnięciu. Chcę, bardzo chcę! Ale wiem też, że muszę chociaż stwarzać pozory, że nic się nie zmieniło. Po zakończeniu roku idę z grupką znajomych coś zjeść. Obiecuję, że wezmę jak najlżejszą rzecz. Następnego dnia kilkugodzinny shopping z Mamą-pewnie będzie chciała zjeść obiad w mieście, więc też zjem obiad "normalny". Ale od jednego posiłku w ciągu dnia nic się nie stanie. Zwłaszcza, że wiem, że to będzie bardzo aktywny czas ;) Potem 100% powrót do tego, jak jem teraz.

Bilans mogę napisać już, bo mam dokładnie zaplanowane, co zjem...

Bilans

*kanapka z awokado 170 kcal
*3x kawa z mlekiem 60 kcal
*gotowane jajko 90 kcal
*2x pomidor 40 kcal
*fasolka szparagowa 100 kcal
*twarożek 180 kcal
*małe owsiane ciastko 100 kcal

Razem 740 kcal

Do tego oczywiście dużo wody i ćwiczenia.

Słyszałyście o zasadzie, że -1 cm z ud to -1kg? Mi się o uszy obiło i szczerze mówiąc to się chyba nawet sprawdza. To, że chcę schudnąć 5 kg i mieć 5 cm mniej w udzie się akurat pokrywa :D

Cieszę się, że zaczynają się wakacje. Jednym z powodów jest to, że będę mogła niemalże w 100% zapanować nad dietą i ćwiczeniami. W szkole jest trudniej, nie jem wtedy regularnie. Znaczącą część kalorii przyjmowałam po 16.00. Teraz prawie połowę (!) dziennego bilansu zjadam z rana, żeby dostarczyć sobie energii po nocy, a na wieczór jem jak najmniej. No i po tej 18.00-19.00 już nic nie ruszam, ewentualnie woda lub ziółka.

Do szkoły chcę wrócić inna, lepsza. Mam na to 2 miesiące i nie może się nie udać. 5 kg w dwa miesiące... Przecież to nic, niektóre z Was chudną tyle w 2 tygodnie. U mnie jednak te 5 kg to gigantyczna różnica ze względu na baardzo malutki wzrost :P Wada i zaleta jednocześnie. Szybko widać efekty, ale i szybko widać przyrost wagi.

Wczoraj się pomierzyłam trochę i w dwóch miejscach jestem zaskoczona. Moje ramiona są chudsze niż kiedykolwiek były: 21 cm, najmniej było 21,5 gdy bardzo schudłam. Choć marzy mi się jakieś 18-17 :). Wszystko przede mną. Przy redukcji tkanki tłuszczowej powinny spokojnie jeszcze zmaleć.
Kolejne zaskoczenie to pupa. I tutaj bynajmniej nie zmalała. Przybyło 2 cm. Intensywne ćwiczenie jej przez ponad miesiąc dało efekty :D To chyba jedyne miejsce, w którym mogłabym nie chudnąć... Chociaż pewnie w miarę takiego całościowego chudnięcia tyłek też poleci.

Zastanawiałam się, kiedy w końcu zaktualizować zakładkę z wymiarami, ale teraz jeszcze nie chcę, za jakiś tydzień będę mieć okres=spuchnięta lvl max, więęęc chyba dopiero w połowie lipca będę mogła to zrobić bez wstydu :D

Streszczę jeszcze szybko mój sen. Mam takie bardzo dopasowane, śliczne spodnie w rozmiarze 32. Aktualnie są naprawdę mocno dopasowane :P
Śniło mi się, że ubrałam je, poszłam do szkoły i przechodząc koło dużego szkolnego lustra zatrzymałam się przed nim i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Były luźne, w sumie to na mnie wisiały. Podobało mi się to, byłam taka szczęśliwa:) Może to sen proroczy?! Haha :D

Chyba pierwszy raz, od momentu założenia bloga, dodaję posta o takiej godzinie... No, ale może są tu jakieś ranne ptaszki. ;)

EDIT: musiałam wypić jeszcze jedną kawę i zjeść jakieś ww, bo miałam już zawroty głowy, a tego nienawidzę, Ale wszystko pod kontrolą, Bilans i tak przyzwoity.

SA

środa, 24 czerwca 2015

#53

Bilans

*2x kawa z mlekiem 40 kcal
*2x gotowane jajko 180 kcal
*fasolka szparagowa 80 kcal
*kanapka z awokado 170 kcal
*jogurt naturalny 120 kcal
*2x pomidor 50 kcal

Razem 640 kcal

Poćwiczone. Waga drgnęła. Dam radę.

SA

wtorek, 23 czerwca 2015

#52

Od wczoraj nic się nie zmieniło. Wciąż dążę do celu i wciąż jestem gruba. :)

Bilans

*2x kawa z mlekiem 40 kcal
*kanapka (cieniutka) z awokado 170 kcal
*gotowane jajko 90 kcal
*gotowany kalafior 130 kcal
*twarożek 160 kcal
*pomidor 30 kcal

Razem 620 kcal

SA

poniedziałek, 22 czerwca 2015

#51 wracam (z podkulonym ogonem)

Nie wiedziałam, jak można tak po prostu opuścić bloga. Sama to zrobiłam. Nie wiem dlaczego. Pominę zbędne tłumaczenia. Po prostu przepraszam i Was, i siebie.

Przez te 2 miesiące, gdy tu nie zaglądałam (ani na Wasze, ani na swojego bloga) myślałam, że już jest dobrze, normalnie, że jestem zdrowa. Teraz wiem, że nie. To tylko złudzenie. O powrocie myślałam w zasadzie już od jakiegoś miesiąca, ale strasznie się bałam. Nie potrafię określić czego konkretnie. Nawet nie wiecie, jaki stres odczuwałam logując się na konto. Ale teraz jest już dobrze. Wszystko pod k o n t r o l ą. Oh, jak ja lubię to słowo. :)

Nie chcę, żebyście myślały, że przeleniuchowałam te 2 miesiące. Przez ostatnie 30 dni wykonałam 28 treningów. Każdy trwał od od godziny do 1,5 h. Diety nie trzymałam. Tzn nie objadałam się, ale gdy Mama kupiła lody czy czekoladę, to sobie nie żałowałam. Mimo wybryków, widzę, że moje ciało się zmieniło. Zredukowałam prawie całkowicie boczki, mam ładną talię, jędrne pośladki i szczuplejsze ramiona. No, ale to nie to, czego bym ostatecznie chciała.

Od dziś jestem na redukcji. Potrwa minimum 14 dni. Treningów nie odpuszczam. Będzie mi teraz łatwiej, bo w końcu za chwilę zaczną się wakacje, wszystko będę  mogła dokładnie planować.

Bilans

*2x twarożek 360 kcal
*kalafior gotowany 130 kcal
*jogurt naturalny 120 kcal
*2x kawa z odrobiną mleka 40 kcal

Razem 650 kcal

Piję dużo wody, około 2 litry dziennie. Dziś mi jest strasznie zimno, mimo grubego swetra, więc popijałam ciepłe ziółka.

Wagą się chwalić nie będę, bo się wstydzę. Po prostu nie ma czym się chwalić.

Gdy się dziś zastanawiałam, czemu chcę wrócić, obejrzałam zdjęcia sprzed paru miesięcy. Byłam taka drobniutka... To dało mi kopa. Wtedy dałam radę, dam i teraz.

Nie spodziewam się, że ktokolwiek to przeczyta. Dałam plamy po całości, nie zasługuję na uwagę z Waszej strony. Dzisiejsza notatka jest może nawet bardziej "dla mnie". Ten blog to duża motywacja. Będę się starać. Od teraz. :)

SA:*