sobota, 31 stycznia 2015

#28

W końcu się dziś mogłam porządnie wyspać. Bardzo mi tego brakowało. Niestety mimo to czuję się jakoś słabo. Może to wina zbliżającego się okresu. Chociaż powinien być dopiero za tydzień. Nie mam pojęcia.

Dziś zjadłam dość dużo. Ale nie ma tragedii chyba.

Bilans

*kanapka z awokado 180 kcal
*małe gotowane jajko 70 kcal
*zupa z makaronem 350 kcal
*2 duże mandarynki 80 kcal
*5 ciastek owsianych 250 kcal
*serek 70 kcal

Razem 1000

Z jednej strony bilans wydaje mi się ogromny, a z drugiej wiem, że 1000 kcal to niby nie tak dużo... Niby.

Nie jem słodyczy, ale ciastka owsiane mojej mamy to mistrzostwo. Słodkie dzięki suszinym owocom :)

Trzymajcie się
SA

piątek, 30 stycznia 2015

#27

Zaczynamy weekend! Ja zaczęłam go godziną ćwiczeń. Super nagroda po ciężkim tygodniu pozbawionym "chwili dla siebie". :)

Boję się jutro ważyć. Nie wiem czemu, po prostu się boję. Na początku lutego powinnam mieć okres. Muszę przetrwać go bez słodyczy i generalnie jedzenia więcej, ale dam radę. I dopiero później się zważę, po okresie.

Za 2 tygodnie zaczynam ferie. Nie mogę się doczekać <3 Ale to już końcówka stycznia, a później szybko zleci.

Jakie mam plany na nowy miesiąc?

*Osiągnąć wagę przynajmniej 43 kg-całkiem realne postanowienie :) Myślę, że to kwestia około 2 kg. Może nawet nie.
*Ostatecznie doprowadzić cerę do (prawie) idealnego stanu.
*Nauczyć się jakiś nowych przepisów na koktajle (jeśli macie jakieś ciekawe to chętnie się z nimi zapoznam :D )
*Myśleć jak najbardziej pozytywnie. O wszystkim-o sobie samej również.

Bilans

*gotowane jajko 80 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*kanapka z łososiem 200 kcal
*zupa z makaronem 350 kcal
*serek 80 kcal

Razem 740

Miłego weekendu:*
SA


czwartek, 29 stycznia 2015

#26

Śniadanie zjadłam o 6.00, a kolejny posiłek, czyli obiad-o 16.00. 10 godzin bez jedzenia a nawet nie zaburczało mi w brzuchu. Dziwne. Ale nie narzekam :D

Na jutro nie muszę się już za wiele uczyć. Cieszę się na ten piątek, bo mam już dosyć szkoły. Zawalają nas nauką.

Bilans

*kanapka z twarogiem 200 kcal
*gotowane jajko 80 kcal
*zupa 200 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*serek 70 kcal

Razem 580

Jestem królową monotonnych bilansów :D Ale lubię "sprawdzone schematy". Nie chodzę głodna, a jednocześnie jem w miarę niewiele.


*Dziewczyny, macie jakieś sprawdzone sposoby na porost włosów? Jakieś wcierki/tabletki, które same stosowałyście i możecie polecić? Byłabym wdzięczna :)

Trzymajcie się dzielnie :*
SA


środa, 28 stycznia 2015

#25 

Jestem całkiem zadowolona z dzisiejszego dnia, mimo strasznego zmęczenia. Dobrze napisałam sprawdzian, ogarnęłam wszystko, co miałam do ogarnięcia. Jest dobrze. Jest kontrola.

Bilans

*kanapka z twarogiem 200 kcal
*jajko 80 kcal
*zupa 200 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*serek 70 kcal

Razem 580

"Opuchnięcie" schodzi z brzucha. Dużo dziś wypiję. Woda, mięta, może zielona herbata. Mam to szczęście, że niewiele zajmuje mi wrócenie do mojego "dobrego" stanu. Po 4 dniach na niskich bilansach czuję się od razu o niebo lepiej. Wraca ten komfort psychiczny. Poczucie kontroli.

Nie opłaca się potykać. To bez sensu. Teraz wiem i rozumiem to jeszcze lepiej. Przynajmniej uczę się na błędach. :)

Wszystkiego dobrego, Kochane :*
SA

wtorek, 27 stycznia 2015

#24 fresh

Dziś minął 3. dzień mojej nieobecności. Źle mi z tym. Ale już to naprawiam i wracam do Was!

Co się działo? Nie liczyłam kalorii, żyłam normalnie, starałam się jeść normalnie. Nawet zjadlam trochę słodyczy. Mój organizm nie przyjął tego najlepiej... Mimo tego, że nie były to napady jedzenia, jestem wzdęta jak balon. Do wagi się nawet nie zbliżam. Psychicznie też nie czuję się najlepiej. Przez chwilę pomyślałam nawet, żeby skończyć z blogiem oraz, że muszę zawalczyć z.... chorobą? Jednak ta myśl mnie przeraża. Nie chcę, boję się i nie potrafię. To niby tylko 3 dni, a ja czuję się jakbym utraciła całą kontrolę. Jutro już tradycyjnie pojawi się bilans.

Wracam. Ze zdwojoną siłą. Nie wiem, co bym bez Was zrobiła. Jesteście dla mnie najlepszą motywacją.

Tymczasem ja, mój tłuszcz i moje gówniane samopoczucie wracamy do lekcji.

Dziękuję, że jesteście
SA

sobota, 24 stycznia 2015

#23

Wczoraj bawiłam się CUUUUDOWNIE. Kilka godzin tańczenia, skakania, śpiewania (a w zasadzie darcia się :D ), dookoła ludzie, których uwielbiam. Zjadłam trochę frytek, kawałek ciasta, 2 kawałki pizzy, więc cheat day wyszedł :P

Dziś jem już normalnie. Bilans uzupełnię pod wieczór.

Bilans

*koktajl bananowy 200 kcal
*serek 70 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*zupa 250 kcal
*2 duże mandarynki 80 kcal
*2 gruszki 140 kcal

Razem 770

Zważę się dopiero w ciągu tygodnia. Dziś to nie jest najlepszy pomysł, muszę to wszystko przetrawić :D
SA

piątek, 23 stycznia 2015

#22

Waga pokazała dziś 44,4 kg. Leci powoli, ale uważam, że każdy spadek jest dobry. :)

Rezygnuję z celu "39 kg". Przynajmniej na chwilę obecną. 42 kg-aktualny. Niewiele mi już brakuje i myślę, że z takim tempem chudnięcia, osiągnę cel w okolicach marca. Teraz wydaje się, że to długo, ale wiem, jak szybko ten czas mi zleci. A razem z nim waga.

Dziś kochane bez bilansu. Dziwnie, prawda? Powód znacie-cheat day. W pełni zaplanowany-nie żaden niekontrolowany napad jedzenia. Jutro pewnie detox po tych doborciach będę mieć. Detox-a nie głodówka oczywiście. Dużo wody (więcej niż zwykle) i lekkie posiłki.

Życzę Wam udanego weekendu i trzymajcie kciuki, żebym się dobrze bawiła i umiała chociaż dziś jeść jak normalny, zdrowy człowiek te wszystkie niezdrowe rzeczy ;)
SA

czwartek, 22 stycznia 2015

#21 it takes 21 days to make something a habit

Mijają dziś równe 3 tygodnie odkąd jestem tutaj z Wami. To dla mnie duży sukces, ponieważ jeszcze nigdy tak długo nie wytrzymałam bez napadów, słodyczy, syfiastego jedzenia, nieprzekraczania limitu. Skutkiem tego jest chyba -2,5 kg. Nie wiem dokładnie. Ale 2 kg na pewno. Jutro się dowiem podczas ważenia.

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem.

Ana Spiracle: Jestem niziutka. Mam 152 cm ;) Chciałabym mieć więcej, ale akurat z tym nie mogę nic zrobić :c

GabriellaAna Cilmi: Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym być chora. Chociaż wiem, jak to wygląda...

Bilans

*2 gotowane jajka 180 kcal
*kanapka z szynką z kurczaka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*pół jabłka 60 kcal
*zupa 100 kcal
*szejk bananowy 200 kcal

Razem 720

Jeszcze nie wiem czy napiszę jutro bilans. Tzn może "z dnia" tak, ale z imprezy już raczej nie. Mam nadzieję, że coś przełknę (choć nie wiem czy powinnam...).


Dziękuję Wam
SA





środa, 21 stycznia 2015

#20

Przepraszam Was za wczorajszego posta. Nie chciałam, żeby którejkolwiek z Was zrobiło się przykro czy jakoś źle. Napisałam po prostu o tym, co czuję. Potrzebowałam się wygadać (wypisać). Mam nadzieję, że rozumiecie.

Ćwiczyłam godzinę, miałam cięzki dzień w szkole i trochę stresu. Nie czuję się najlepiej. Chcę już iść spać i obudzić się dopiero na ferie.
Cudem opanowałam dziś wieczorny napad. Nie wiem, co mi jest. Na szczęście nic nie zjadłam. Po prostu czułam wielką ochotę zjedzenia ciasta, kanapki, batona-czegokolwiek. Ale nawet nie poszłam do kuchni, bo miałam świadomość jak to się może skończyć.
W piątek cheat day. Pewnie i tak nie zjem dużo, bo przy ludziach nie lubię.

Bilans

*2  gotowane jajka 180 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*zupa 100 kcal
*szejk bananowy 200 kcal

Razem 710

Ważenie w piątek rano, bo w sobotę po wieczorze z jedzeniem może być nieciekawie.
Jedyny plus to to, że może cheat day przyspieszy mój metabolizm.

Dziękuję, że tu jesteście
SA

wtorek, 20 stycznia 2015

#19 

Stanęłam dziś w szkole przed dużym lustrem. Nie powiem, że się nie poznałam, ale przypominając sobie siebie sprzed roku, stwierdzam, że się zmieniłam. Mocno. Szczuplejsza o kilka kilogramów, z dłuższymi włosami, lepszą cerą. Wszystko na plus. Jednak mimo tych (pozytywnych) zmian jakoś nie mogę wciąż siebie do końca zaakceptować.

Chcę więcej chudości.

Rozsądek podpowiada mi, że nie ma już takiej potrzeby, żebym chudła. Spodnie w rozmiarze 32 zaczynają być luźne, kiedyś dopasowana bluzka jest teraz za duża. Boję się jednak myśli, że mogłabym zacząć jeść jak znajomi. Nie licząc kalorii, jedząc to, na co mam OCHOTĘ.

Czuję się bezpiecznie w "moim świecie". Mam nad nim kontrolę, sama sobie jestem szefem. Wiem ile, co i o jakiej porze jem. Więc kiedy pojawia się w mojej głowie myśl "zacznij żyć jak reszta", szybko ją odrzucam. Boję się jej.

Dużo lepiej czuję się myśląc, że z dnia na dzień jestem coraz bliżej 42 kg. A może i 39? Nie jestem pewna.

Kiedy dotykam swoich żeber, bioder, ud-odnoszę wrażenie, że są oblepione grubą na kilka metrów warstwą tłuszczu i równie dobrze mogłabym się toczyć, a nie chodzić.
Często towarzyszy mi również uczucie, że kiedy idę przez korytarz czy do tablicy, pierwszą rzeczą, jaką widzą znajomi, są trzęsące się fałdy tłuszczu. Brrr.

Co za dzień...

Bilans

*2 kawy z mlekiem 60 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*2 gotowane jajka 160 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal
*zupa warzywna 100 kcal
*serek 75 kcal

Razem 595

Może jeszcze frytki do tego?

Czuję się fatalnie. Grubo. Otyle.

Oddam 4 kg w dobre ręce. W niedobre też oddam. Chętni?

Chudości i radości, Kochane.
SA




poniedziałek, 19 stycznia 2015

#18

Totalne urwanie głowy, więc post na szybko.

Bilans

*kawa z mlekiem x2 60 kcal
*3 mandarynki 90 kcal
*pieczona ryba 200 kcal
*ryż 170 kcal
*jajko 80 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal

Razem 740

Jakoś dużo. Ale potrzebuję dużo energii. Nie mogę się dziś nawet położyć, żeby odpocząć... A o ćwiczeniach nawet nie mam co marzyć.

Mam nadzieję, że znajdę jakoś czas, żeby Was poodwiedzać!

Trzymajcie się
SA

niedziela, 18 stycznia 2015

#17

Zjadłam dziś najpyszniejsze śniadanie pod słońcem. Szejk bananowy, a chwilę później kanapka z łososiem. W niedzielę można :D

Jem "czysto" i widzę, że moja cera jest mi za to naprawdę wdzięczna. Włosy też, bo nie wypadają garściami. :) Chyba zacznę używać też jakiejś wcierki, żeby trochę przyspieszyć przyrost i je wzmocnić.

Mam zaplanowane, co dziś zjem, więc bilans mogę napisać już teraz. Ewentualnie edytuję.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*szejk bananowy 200 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal
*zupa 250 kcal
*jajko 90 kcal
*mandarynka 30 kcal

Razem 740

Marzę już o feriach... Codzienne ćwiczenia. Myślę, że możliwe jest, że właśnie wtedy osiągnę też swój cel-42 kg. Czyli muszę zgubić jeszcze 2,7 kg. Myślę, że do marca dam radę. Wolę chudnąć wolniej, a długotrwale-stąd też te w miarę wysokie bilanse. Kiedy dojdę już do 42 kg, łatwiej mi będzie to ustabilizować.

Uwielbiam Was i trzymam kciuki za Wasze sukcesy
SA

sobota, 17 stycznia 2015

#16

Dziękuję Wam za uspokojenie w związku ze stojącą w miejscu wagą. <3
W zakładce nie będę co tydzień aktualizować wymiarów, bo ubycie 0,5 cm to mała zmiana. Myślę, że większy sens ma aktualizowanie wymiarów co 2-3 tygodnie. :) Będę jedynie co tydzień zapisywać wagę.

Dziś na wadze 44,9 kg. Od ostatniego ważenia to 0,1 kg różnicy. 0 napadów, słodyczy, obżerania, bilanse około 700 kcal. Ale się nie poddaję, nie zniechęcam. To w końcu muuusi przynieść efekty. Ważne, że nie przytyłam.

Mimo braku zmian na wadze, wydaje mi się, że i tak chyba zeszczuplałam. Ulubione jeansy zrobiły się jakieś luźniejsze, a pasek kupiony z 6 lat temu znowu jest dobry.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*banan 120 kcal
*jogurt naturalny 130 kcal
*zupa 250 kcal
*2 suszone daktyle 60 kcal
*twarożek 200 kcal

Razem 790

Zgodnie z radą Effy zmieniłam dziś śniadanie. Jutro też zjem coś innego. I szczerze mówiąc, wydaje mi się, że moje jelita odczuły tę zmianę xd

Pomyślałam dziś o tym, żeby zjeść coś słodkiego, ale nie mogłam. Mam tak duże wewnętrzne zahamowanie przed tym. Wiem, jak to się skończy. Kostka czekolady przerodzi się w tabliczkę, jedno ciastko w całą paczkę. Znam siebie, zawsze tak to się koczyło.
Dopiero pod koniec tego tygodnia zrobię sobie jeden dzień "przerwy" ze względu na imprezę. Następnego dnia jem tak, jak codziennie. Obiecuję Wam i sobie.

Trzymajcie się chudo:*
SA

piątek, 16 stycznia 2015

#15

Nie wiem jak przetrwam przyszły tydzień. Codziennie mam sprawdzian. Fajnie, prawda?
W weekend powinnam chyba zaszyć się w pokoju z podręcznikami :P


Bilans

*2 gotowane jajka 180 kcal
*kanapka 100 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*zupa 100 kcal
*kawa z mlekiem x2 60 kcal
*twarożek 180 kcal

Razem 680

Ważyłam się rano. Waga w miejscu od ostatniego ważenia. Czemu nie chudnę? Nie jem słodyczy-wiecie, jak wyglądają moje posiłki... O co chodzi mojemu organizmowi?

Udanego i chudego weekedndu Wam życzę! :*
SA

czwartek, 15 stycznia 2015

#14 Niemoc w mocy

Czuję się słabo. Od 2 tygodni jem max 700 kcal dziennie.

Czuję się świetnie. Od 2 tygodni nie zawaliłam żadnego dnia. Jestem dumna.

_____________________________________________________________

W sobotę ważenie. Wiem, że nie mogę zawalić. Momentami czuję słabość, ale zapijam ją herbatą. Jeśli jest naprawdę źle-kawą. Trzeba tak wytrzymać jeszcze miesiąc. Chcę być chuda. Chcę sterczących bioder, chudych nóżek, szczupłych ramion, delikatnej sylwetki. Uda się? Uda. Tak sobie postanowiłam. Obiecałam samej sobie, że tym razem się uda. Nie za miesiąc, nie za pół roku, ani parę lat. Udało się wczoraj, uda się dziś, uda się wytrwać kolejne dni.

Nie czuję już nawet głodu. Po prostu czasem robi mi się słabo. Najgorzej jest rano, kiedy nie mam siły się podnieść z łóżka.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*serek 180 kcal
*zupa 100 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*kanapka 70 kcal
*kawa x2 60 kcal

Razem 620 kcal

Piszę jakbym jadła 100 kcal dziennie, a jem jak świnia dużo.

W weekend najprawdopodobniej spotykam się z koleżankami. Chcą zrobić coś do jedzenia. Coś wymyślę, żeby nie jeść. W ostateczności zjem mało.

Życzę Wam energii i uśmiechu
SA



środa, 14 stycznia 2015

#13

Taki zalatany dzień, znowu nie mam czasu na nic. A teraz jeszcze przynajmniej 2 godziny nauki. Przepraszam za tak krótkie posty.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*kanapka 70 kcal
*zupa 100 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*serek 75 kcal
*ciastko 55 kcal

Razem 610

Te ciastko to dlatego, że nasza wychowawczyni miała urodziny i KAŻDY dostał po ciastku. Nie miałam jak się wykręić. Na szczęście nie było tak bardzo kaloryczne.

Kocham moją Mamę i jej zupy.

Trzymajcie się kochane :*
SA



wtorek, 13 stycznia 2015

#12

Tak bardzo nie lubię mieć okresu. Czuję się jak słoń w ciąży. Mam nadzieje, że jutro to już będzie końcówka. Nauki ful, źle się czuję. Ćwiczenia dopiero w czwartek.

Bilans

*2 kawy z mlekiem 60 kcal
*3 mandarynki 90 kcal
*kanapka 70 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*zupa pomidorowa 300 kcal

Razem 670 kcal

Mam jednak zapotrzebowanie na słodkie-stąd te 3 mandarynki. Ale to i tak nie tak źle, prawda? Kiedyś (wcale nie tak dawno) potrafiłam zjeść na raz całą tabliczkę czekolady. Zdarzało się, że na tym nie kończyłam. Teraz mam inne priorytety niż zaspokojenie potrzeb "okresowych". Samo się nie schudnie.

Nie mogę się doczekać weekendu. Nie, nie chodzi o wolne (chociaż to też). Chcę juz zrobić pomiary i się zważyć. Jestem taka ciekawa czy schudłam! Chyba bym się załamała, jeśli by się okazało, że mimo bilansów +/- 600 kcal i siłowni nie chudnę...

Życzę Wam niskich bilansów, lekkiego tygodnia i ujemnych kilogramów.
SA :*

poniedziałek, 12 stycznia 2015

#11

Wczoraj byłam dziwnie wzdęta. Myslałam, że to przez żołądek. Dziś rano okazało się, że to przez okres... Troche mu się terminy pomieszały, ale nie ma co narzekać, ważne, że jest :D

O dziwo nie mam jakiejś dzikiej ochoty na słodycze z tego powodu, ani nie wysypało mojej twarzy pryszczami. Dzięki temu, że mam go dziś to w sobotę spokojnie będę mogła uaktualnić wymiary i wagę, bo już nie będę "spuchnięta".

Ćwiczenia dziś odpadają, bo jednak mimo wszystko czuję się fatalnie. Brzuch boli, jest mi słabo, kręci się w głowie.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*mandarynka 30 kcal
*kromka chleba 70 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*zupa krem 250 kcal
*mały jogurt naturalny 110 kcal

Razem 640 kcal

Jogurt zapisany na wieczór.

Tych moich bilansów to się można na pamięć nauczyć. Zestaw śniadaniowy-kawa+kanapka+jajka, później jakaś zupa, jogurt, czasem owoc. Zawiewa monotonnością :D I wiecie co? Jutro też będę mieć zupę na obiad haha :D

Chudnę. Widzę to po spodniach. Dziś zapomniałam założyć paska i mi spadały. Miłe uczucie. :)

Jutro truuudny i długi dzień. Później ćwiczenia (około 1-1,5h), jeśli już się będę lepiej czuć. Ale dam radę. Bilans będzie pewnie podobny, ewentualnie odrobinę większy, ale przy takiej aktywności to dla mnie bez znaczenia-100 kcal w jedną czy w drugą. Ważne, żebym była w miarę przytomna.

+pytanie to Was: macie jakieś sprawdzone leki/maści/kremy/tabletki/cokolwiek na pryszcze? Aktualnie nie mam, jedynie jakieś ślady (myślę, że to kwestia niejedzenia słodyczy), ale chciałabym doprowadzić swoją cerę do stanu idealnego. Dodam, że mam cerę mieszaną i wypryski pojawiają się na czole i policzkach. Tak jak powiedziałam-teraz mam spokój, ale jeśli znacie coś godnego polecenia, to podzielcie się, proszę. ;)

Trzymajcie się kochane :*
SA

niedziela, 11 stycznia 2015

#10

Jestem tutaj z Wami już 10. dzień. W zasadzie to dłużej, bo niektóre blogi czytałam już dużo wcześniej, ale od 10 dni wiecie o mojej obecności. Jedyne czego żałuję związanego z blogiem to to, że nie założyłam go wcześniej. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że będzie dla mnie taką motywacją. Dzięki temu, że dzielę się z Wami tym, co zjadłam, łatwiej mi nad tym zapanować. Za każdym razem, kiedy pomyślę o tym, że zjadłabym, np. czekoladę, myślę sobie, że co miałabym napisać tutaj? Że zawaliłam? Że żałuję i następnego dnia głodówka? Wolę nie. Teraz taka dzielna, a ciekawe co będzie za tydzień, jak dostanę okres, prawda? :D Ale dam z siebie wtedy 200%! Obiecuję Wam i sobie! :)

Od początku roku nie zjadłam nic słodkiego. Zjem dopiero za 2 tygodnie, bo idę na większą imprezę, zamierzam się dobrze bawić i nie przejmować kaloriami. Ale tylko tego jednego dnia nie będę ich liczyć. W sumie może dobrze mi to zrobi, przyspieszy nieco metabolizm.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*kromka 70 kcal
*zupa krem 250 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*mały jogurt naturalny 110 kcal

Razem 670 kcal

Jogurt zjem sobie na kolację, czyli tak około 17.00. Ćwiczyłam dziś godzinę i jak zwykle było super. Mało co poprawia mi tak humor. :) No.. ewentualnie spadek wagi. :D

Zastanawiam się, czy nie zrobić sobie listy celów oraz nagród za osiągnięcie ich. Zawsze to dodatkowa motywacja. Może później dodam do jakiejś zakładki. :)

Teraz lecę się pouczyć, bo mam bardzo dużo nauki... :P

Trzymajcie się :*
SA

sobota, 10 stycznia 2015

#9

Dziś na wadze równo 45 kg. Nie wiem, czy zaktualizuję wagę i wymiary za tydzień, bo prawdopodobnie będę mieć wtedy okres, czyli będę cała spuchnięta. Dzisiaj podałam bardzo dokładne wymiary (w zakładce). W sumie myślę, że jest dobrze. minął tydzień, a ja straciłam 2 kg i 1,5 cm w udzie! Oby tak dalej :) Bardzo chcę do końca stycznia dobić do 43 kg. Byłoby idealnie :3 Później już mi niewiele zostanie do schudnięcia. Następnie stabilizacja.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kromka chleba 70 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*ryż 170 kcal
*pieczona ryba 200 kcal
*suszony daktyl 30 kcal

Razem 650 kcal

Wiem, że bilans wcale nie jest mały, ale dziś poćwiczę intensywnie przez około 1,5 h, więc dużo spalę + dziś rano było mi bardzo słabo. Nie mogłam się podnieść, a jak już wstałam, to strasznie zakręciło mi się w głowie. W weekend się trochę zregeneruję. Oczywiście nie zjem dużo więcej. W końcu do czegoś zmierzam :)


To co jest w bilansie to plan na dzień dzisiejszy. Jeśli coś by się miało zmienić to edytuję, ale pewnie nic się nie zmieni ;)

*Post edytowany, bo zamiast tego jogurtu zjadłam jednego daktyla. Na jogurt nie mialam jakoś w ogóle chęci.

Powodzenia Wam życzę i udanego weekendu :*
SA

piątek, 9 stycznia 2015

#8

Wreeeszcie weekend! Taka jestem zmęczona tym tygodniem. Cel to przetrwać do ferii. Później już z górki.

Jutro pierwszy raz uaktualnię zakładkę z wagą (cele  i osiągnięcia). Trochę się boję tego, co jutro pokaże. Aktualnie moje BMI wynosi 20,1. Jeśli schudnę do 42 kg to będzie około 18,7. Chociaż ostatnio zaczęło mnie kusić 39 kg. BMI 17,3. Piękne, prawda? Nie ma rzeczy nie do osiągnięcia. Wystarczy bardzo mocno chcieć i na to odpowiednio pracować. I tego się trzymam. :)

Przepraszam Was, że nie dawałam znaku życia na Waszych blogach. Nie miałam po prostu tyle czasu w ciągu tygodnia. W weekend nadrobię. :)

Cały czas wyobrażam sobie siebie o te 4-6 kg szczuplejszą. To jeden z najfajniejszych obrazów, jakie generuje mój mózg. Już wyglądam całkiem nie najgorzej, a za te 4 kg to chyba się zacznę sobie podobać. Szaleństwo, nie? :D

Bilans

*kawa z mlekiem x2 60 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*ryż 170 kcal
*gotowane brokuły 60 kcal
*mały jogurt naturalny 110 kcal

Razem 620 kcal

Dziś raczej nie będę ćwiczyć. Mam zakwasy wszędzie. Dzień odpoczynku mi się chyba przyda. :)

Trzymajcie się kochane :*
SA

czwartek, 8 stycznia 2015

#7

Dzień męczący, ale udany. Jestem z siebie naprawdę dumna, bo nie sądziłam, że będąc w 2 klasie liceum, będę mieć tak dobre oceny. Przewaga 5, reszta to 4. Niedługo lecimy z drugim semestrem i będzie jeszcze lepiej!

Bilans 

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*zupa ogórkowa 250 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*2 suszone daktyle 60 kcal

Razem 560 kcal

Zastanawiałam się nad przejściem na jedną z motylkowych diet, ale ostatecznie zrezygnowałam.Czemu? Myślę, że w moim przypadku nie miałoby to sensu. Są dni, w ciągu których zjadam około 400 kcal, czasem około 600(staram się, aby w moim jadłospisie było jak najwięcej białka, mniej węglowodanów i tłuszczów). To wciąż poniżej mojego dziennego zapotrzebowania-co oznacza, że czerpię energię z moich zapasów :P  czyli chudnę. Jeśli w dzień, w którym mam dużo zajęć, wypadłoby mi np. 300 kcal i ta sytuacja powtórzyła się kilka razy, ostatecznie skończyłoby się to napadem i +2000 kcal. A tego chcę uniknąć (jak każda z nas). Wniosek-wolę czasem zjeść nawet te 700 kcal i je spalić, niż zjeść 200 kcal i następnego dnia mieć napad. Taka moja refleksja. Dla sprostowania-NIE twierdzę, że te diety są złe. Niektórych mogą motywować i ułatwiać zadanie, jeśli ma się podany limit, dyscyplinować-po prostu pomóc w osiągnięciu celu. :)

Ćwiczyłam dziś cięęężko godzinę z minutami. Miliony endorfin wydzielone :D

Trzymajcie się kochane! :*
SA

środa, 7 stycznia 2015

#6

Dziś szybki bilans, bo mam masę pracy.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*ryż 150 kcal
*pieczona kaczka 200 kcal
*mandarynka 30 kcal

Razem 630 kcal

Wiem... Mogło być lepiej. Dodatkowo dziś nie poćwiczę, bo zwyczajnie się nie wyrobię z nauką. Chcę już wakacje! :(

Życzę Wam lepszego bilansu ode mnie.

Trzymajcie się kruszynki :*
SA

wtorek, 6 stycznia 2015

#5

Dziś rano było mi strasznie słabo, ledwo wstałam z łóżka. Nie wiem o co chodzi. W końcu jem. Ale nie zniechęcam się. Dziś po prostu było trochę więcej węglowodanów, bo czułam, że potrzebuję odrobinę więcej energii.

Bilans

*2 małe jajka gotowane 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*3 mandarynki 90 kcal
*1 suszony daktyl 30 kcal
*zupa ogórkowa (mam nadzieję, że jeszcze na jutro mi jej wystarczy na obiad :D) 200 kcal

Razem 500 kcal

Ćwiczyłam dziś 70 minut i nieźle się zmęczyłam :D Ale to dla mnie sama przyjemność.

Jutro zapowiada się ciężki dzień, może nawet na śniadanie zjem kromkę chleba-zawsze to trochę węglowodanów. Mój mózg będzie w końcu ciężko pracował :D

Nie wiem czy dobrze liczę te kalorie... Zawsze się martwię, że zaniżam :(

Trzymajcie się chudziutko :*
SA

poniedziałek, 5 stycznia 2015

#4

Jest dobrze. Rano trochę zakręciło mi się w głowie, ale myślę, że to raczej przez pogodę. Pada, szaro, ponuro. Nic tylko zostać w łóżku i obudzić się w lipcu.

Plan pójścia na siłownię dziś oczywiście zrealizuję. Pewnie 1,5-2 h tam poćwiczę. :)

Bilans

*kawa 30 kcal
*serek wiejski 140 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*madnarynka 30 kcal
*zupa ogórkowa 200 kcal
*jajko 90 kcal
*daktyl 30 kcal

Razem 590 kcal

Bilans niższy niż planowałam. Świetnie. :) Jajko i daktyl są dopiero w planach. Zjem około 17.00.

Trzymajcie się :*
SA

niedziela, 4 stycznia 2015

#3 Zimno

Na wstępie chciałam podziękować paru z Was za tak szybkie i miłe przywitanie :) Nie spodziewałam się, że po tak krótkim czasie, zobaczę jakiś komentarz. Dziękuję :)

Dzień zaczęłam od wielkiego kubka czarnej herbaty. Poźniej jeździłam przez godzinę na rowerze stacjonarnym. Zrobiłam 21,5 km, czyli według licznika spałiłam około 325 kcal. Piszę "około", bo przy mojej wadze i wzroście pewnie trochę mniej. Ale w sumie nieważne. Co spaliłam to moje, wolę liczyć przyjmowane kalorie i pilnować, żeby nie było ich za dużo.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*suszony daktyl 30 kcal
*zupa pomidorowa z makaronem 300 kcal
*jogurt naturalny x2 220 kcal

Razem 580 kcal

Na razie zjadłam tylko jeden jogurt, drugi zjem pewnie około 17.00. Po prostu wolałam już go wpisać.
Iii tak-znowu zupa pomidorowa :D Uwielbiam ją i poprosiłam dziś babcie, żeby mi ją zrobiła (drugą opcją były naleśniki, więc wybór był oczywisty), niestety zdążyła ją zabielić śmietaną, stąd te 300 kcal (nie jestem pewna czy na pewno tyle, ale wolę liczyć z górką).

Oprócz tego wypiłam dziś bardzo dużo herbaty. Jedyny sposób w jaki mogę się ogrzać na dłużej. Ale w sumie to dobrze. Robię sobie słabe herbaty, więc to trochę jak picie ciepłej wody (brzmi ohydnie, ale jest spoko :D ). Zawsze to choć trochę przyspieszę metabolizm.

Jutro wracam do szkoły i będę musiała zwiększyć kaloryczność. Z doświadczenia wiem, że na śniadanie muszę przemycić jakieś węglowodany, żeby później ogarniać, co się dzieje w szkole, zwłaszcza, że jutro mam ciężkie lekcje. Macie jakieś propozycje śniadaniowe? Myslałam, żeby zjeść serek wiejski i ze dwa suszone daktyle + kawa z mlekiem. Ewentualnie owsianka, ale boję się, że to zbyt dużo kalorii...

Generalnie jutro w ciągu dnia planuję zjeść około 900 kcal. Potrzebuję mieć energię w szkole, a jeśli się uda to skoczę jeszcze na siłownię. Myślę, że te 900 kcal to tak akurat. Co sądzicie?

Trzymacie się cieplutko! :*
SA



sobota, 3 stycznia 2015

#2

Dzisiejszy dzień pod względem bilansu i ćwiczeń (1,5 h) udany. Poza tym uporządkowałam trochę pokój. Nic specjalnego.

Mimo tego, że wagę w zakładce będę aktualizować co tydzień, to dziś się zważyłam. Nie rozumiem czemu od dłuższego czasu moja waga stoi w miejscu, a porównując do wagi sprzed 2 miesięcy-wzrosła. Nie opycham się jedzeniem. Jedyna zmiana to to, że zaczęłam intensywnie ćwiczyć (siłowe i cardio). Czy to możliwe, żeby przybyło mi 3 kg mięśni w przeciągu niecałych 2 miesięcy? Wydaje mi się, że nie... Po prostu przytyłam. Szkoda, że nie wiem czemu. Staram się tym nie zniechęcać. Przy takim wysiłku i ograniczeniu jedzenia powinno w końcu ruszyć, prawda?

Zastanawiałam się też nad "zawalonymi dniami", "napadami jedzenia" itd. Śledzę ''motylkowe" blogi od kilku dobrych miesięcy i rzadko kiedy natrafiam na kogoś, kto naprawdę trzyma się swoich (surowych) założeń. Nie naskakuję oczywiście na osoby, którym się nie udaje. W końcu dojdą do momentu, kiedy zauważą swoje błędy i im się uda. Myślę, że w moim przypadku właśnie nadszedł taki czas. Zauważyłam, że kiedy jem słodycze lub po prostu... jak normalny zdrowy człowiek, czuję niepokój. Utrata kontroli. Dopiero kiedy wracam do niskich bilansów i niejedzenia wysokowęglowodanowych porduktów, czuję spokój, spełnienie.

Mam do Was pytanie (o ile w ogóle ktoś to przeczyta)-czy macie tak, że przestajecie czuć głód? Mogę zjeść ostatni posiłek o 16.00, a kolejny dopiero następnego dnia o 12.00 i nawet w brzuchu mi nie zaburczy. Wręcz przeciwnie-rano jest mi niedobrze, mam uczucie przejedzenia, nachodzi mnie ochota na wymioty (nie robię tego). Macie na "taki stan" jakiś sposób?

Bilans

*serek wiejski 200 kcal
*zupa pomidorowa (niezabielona) z makaronem 250 kcal (zjadłam więcej niż wczoraj)
*kawa z mlekiem 30 kcal

Razem 480 kcal

*** Nie wspomniałam wcześniej-do bilansu nie wliczam herbat-piję zazwyczaj czarną lub zieloną, sporadycznie smakowe. Nigdy nie słodzę.

Buziaki
SA

piątek, 2 stycznia 2015

#1 Przywitanie

Niby piszę tylko (pierwszego w życiu!) posta na blogu, a czuję się jakbym przemawiała do całej sali ludzi. Dziwne, prawda?

Dzisiejszy dzień uważam za udany. Ćwiczyłam 1,5 h, wyspałam się (co prawda po zażyciu tabletek nasennych, ale jednak!). Nie mam na co narzekać.

Bilans

*serek wiejski 140 kcal
*zupa pomidorowa (niezabielana) z makaronem 200 kcal
*2 suszone daktyle 60 kcal
*2 kawy z mlekiem 60 kcal

Razem 460 kcal

Powiedzmy, że całkiem nieźle.

Trzymajcie się!