czwartek, 16 lipca 2015

#63 jestem autodestrukcyjna

Jestem, nie mam odwagi opuścić tego miejsca. Ostatnie dni to piekło dla mojej słabej psychiki. Jadłam  "normalnie". Skutek? Czuję się potwornie źle (psychicznie) oraz moje problemy z przewodem pokarmowym znów dają o sobie znać (jest "zniszczony", pewnie część z Was wie, jakie to uczucie). Odczuwam dyskomfort nawet przy piciu zwykłej wody mineralnej. Szkoda, że nie umiem wymiotować, chociaż pewnie wyrzygałabym samą wodę.

Potrzebuję się komuś wygadać, ale żadna z najbiższych osób nie wie o moich problemach. Tzn wiem, że się domyślają, ale odkąd pamiętam, "zacieram ślady". I tak od paru lat.

Jestem okropnie napuchnięta, brzydzę się własnego ciała. Nie wiem ile ważę i nie chcę wiedzieć. Pewnie milion kilo. Na tyle się czuję.

Usunęłam połowę posta, nie chcę, żebyście czytały tyle negatywnych rzeczy. Mam nadzieję, że Wam się lepiej układa.

SA

sobota, 11 lipca 2015

#62

Waga w dół-46,7 kg dziś. Tylko tak dalej. Dzięki temu, że spada codziennie mam mega motywację, by nie jeść pod wieczór. Choć ostatnio kończę w okolicach godzin popołudniowych 16.00-17.00, później tylko jedna słaba kawa. Po 18.00 wyłącznie woda.

Gabriella-napisałaś, że może powinnam się jakoś nagrodzić za osiągnięcie pierwszego celu. Nie chcę pisać za dużo, ale ostatnio czuję, że życie mnie ciągle jakoś nagradza i nie mam pomysłu, co więcej mogłabym dla siebie zrobić. :)

Bilans

*twarożek 200 kcal
*3x kawa 60 kcal
*kromka (bez niczego) 70 kcal
*śliwka 30 kcal
*kalafior 100 kcal
*maliny 90 kcal

Razem 550 kcal

Bilans wydaje mi się bardzo wysoki... Oczywiście to jest to, co planuję zjeść, nie muszę jeść wszystkiego, albo ewentualnie mniejsze porcje. Boję się jedzenia. Chciałabym zasnąć i obudzić się w ciele o wadze 40 kg. 0 ryzyka zawalenia diety.

Wczoraj nieśmiało przymierzyłam swoje ukochane spodnie w rozmiarze 32. Weszłam, dobrze leżały... Za 3 kg będą już luźne, nie mogę się tego doczekać.

EDIT: Mała zmiana w bilansie, zamiast porzeczki są maliny.

Trzymam kciuki za Wasze sukcesy
SA


piątek, 10 lipca 2015

#61

Wczorajszy bilans

*twarożek 200 kcal
*pieczywo chrupkie 50 kcal
*4x kawa 80 kcal
*kalafior 100 kcal
*miseczka  porzeczki 120 kcal

Razem 550 kcal


Dzisiejszy bilans (już zaplanowany)

*twarożek 200 kcal
*kromka (bez niczego) 70 kcal
*kalafior 100 kcal
*3x kawa 60 kcal
*truskawki 80 kcal

Razem 510 kcal

Pierwszy cel wagowy osiągnięty. Waga pokazała dziś 46,9 kg. Choć i tak nie jest to jeszcze dla mnie powód do dumy. Dobrze będzie za 3 kg. Za 6 to już będzie chyba euforia.

Jem tak, żeby mój brzuch był cały czas płaski, zero rozpychnia żołądka, nawet wodą. Oczywiście piję dużo, ale małymi łykami, za to często. W te wakacje udowodnie w końcu sobie, że mogę, że potrafię. Osiągnę cel, to czego pragnęłam już od bardzo dawna.

Trzymam za Was kciuki

SA

środa, 8 lipca 2015

#60

Od kilku dni mam jakiś problem z żołądkiem. Co nie zjem, to mam ochotę zwymiotować. Jest mi fizycznie niedobrze. Może ktoś inny by się przejął, ale ja to wykorzystuję. W końcu niecodziennie czuję się sytość przez 5 godzin po 200 g białego twarogu.
Myślę, że to dobry czas, aby wrócić do tego, co miałam kiedyś-codzienny spadek wagi, nawet o te głupie 100 gram, ale codziennie coś.

Plany na dziś to posprzątanie porządnie pokoju, a z takich mniejszych rzeczy to ogarnąć sobie paznokcie i zrobić maseczkę do włosów. Biorąc pod uwagę, że lubię sprzątać w pokoju, to czekają mnie dziś same przyjemności ;)
I najważniejsze: pić dużo wody i nie myśleć o jedzeniu.

Bilans

*twarożek 200 kcal
*3x kawa z mlekiem 60 kcal
*fasolka szparagowa 60 kcal
*truskawki 80 kcal
*pieczywo chrupkie 50 kcal

Razem 450 kcal

SA



wtorek, 7 lipca 2015

#59 żyję

Bilans

*2x twarożek 400 kcal
*pomidor 15 kcal
*pieczywo chrupkie 65 kcal
*2x kawa z mlekiem 40 kcal

Razem 520 kcal

Nie będę pisać codziennie, bo o dziwo bez codziennych wejść tutaj idzie mi lepiej. Waga znów spada. Niedługo się pochwalę. Dzieje się trochę w życiu "prywatnym", chyba jest dobrze :)

SA

środa, 1 lipca 2015

#58

Podoba mi się ta dieta 8-godzinna. Rano do tej 10.00 mam naprawdę całkiem OK brzuch. Tak w sumie najgorsze są nogi-uda. Nie wiem czy nie zaostrzyć tej diety-odjąć węgle, dorzucić białko. Chyba spróbuję.

Bilans

*owsianka 200 kcal
*2x kawa z mlekiem 40 kcal
*zupa krem 100 kcal
*pieczywo chrupkie z serkiem i dżemem 120 kcal
*8 kostek czekolady 250 kcal

Razem 710 kcal

Tak, wiem, znów czekolada. Nie zamierzam Was okłamywać, że jest idealnie. Mam okres i w tym czasie to u mnie ciężkie to przezwyciężenia. :(((( Ale chociaż na rowerze 1,5 h pojeździłam.  Jutro postaram się bardziej.

SA

wtorek, 30 czerwca 2015

#57

Pierwszy dzień diety 8-godzinnej. W sumie całkiem spoko. Rano czułam przyjemne ssanie w żołądku. Wstałam o 6.00, a pierwszy posiłek zjadłam o 10.00. Pewnie część z Was uzna mnie za nienormalną-wakacje, a ja wstaję tak wcześnie? Niestety. Mam spore problemy ze snem od prawie roku. Śpię po 4 godziny na dobę. Jak zdarzy się 7 to traktuję to jak święto.

Bilans

*owsianka z rodzynkami, cynamonem i słonecznikiem 250 kcal
*kalafior 100 kcal
*pomidorki koktajlowe,dwa ogórki i feta 200 kcal
*miska truskawek 30 kcal
*grzech śmiertelny * (3 kostki czekolady) 130 kcal
*kawa z mlekiem 20 kcal

Razem 730 kcal

Dostałam dziś okres, zwijałam się z bólu i chęci na cukier. Wolałam zjeść 3 kostki i uniknąć napadu ;_;

Przypominam o nowej zakładce (plan treningowo-żywieniowy)-zapraszam. :)

SA

poniedziałek, 29 czerwca 2015

#56

Jutro układam nowy plan treningowy. A może nawet jeszcze dziś wieczorem.

Bilans

*twarożek 180 kcal
*fasolka szparagowa 90 kcal
*kanapka z twarożkem 150 kcal

Razem 420 kcal

Przepraszam, że tak na szybko, ale nie mam jakoś dziś weny na napisanie czegokolwiek dłuższego.

EDIT: Dodałam nową zakładkę "plan treningowo-żywieniowy". Zapraszam.

SA

niedziela, 28 czerwca 2015

#55

Witam ponownie. Ostatnie 2 dni całkiem fajnie i aktywnie spędziłam. Zakupy udane, spędziłam też trochę czasu ze znajomymi, duuużo chodziłam. Jednak na wagę nie wchodzę, bo jestem spuchnięta przed okresem.

Do jutra, do godziny "obiadowej" będę w domu sama. Zaplanowałam sobie na tę dobę głodówkę. Dziś od 14.00 do jutra do obiadu nic nie jem. Jeśli się uda to jutro nie zjem też obiadu i kolacji. Małe oczyszczenie mi się przyda. Zatem, jeśli dobrze pójdzie, kolejny posiłek zjem pojutrze. Nie jestem zwolenniczką głodówek, ale od takiej krótkiej nic mi nie będzie, za to żołądek się porządnie obkurczy. To moja pierwsza głodówka i trochę się boję xd Chociaż nie wiem czy to do końca można nazwać głodówką, bo na kawę sobie pozwalam. Oczywiście nie słodzę i daję minimalną ilość mleka.

Bilans 

*mała kromka z twarogiem 150 kcal
*2x kawa 40 kcal
*2,5 ziemniaka 200 kcal
*2x jajko sadzone 250 kcal
*miseczka truskawek 30 kcal

Razem 680 kcal

Do września chcę mieć w udzie 45 cm. Chcę i będę mieć. :)

EDIT: Dowiedziałam się z internetu, że takie jednodniowe głodówki są całkiem dobre. Nie tyle pomagają w schudnięciu, co oczyszczają i dają poczucie lekkości. Ważne jest, żeby delikatnie z niej wyjść, ale to nie jest problem.

Muszę to z siebie wyrzucić: już dawno nie nienawidziłam tak bardzo swojego ciała.

SA

czwartek, 25 czerwca 2015

#54

Obudziłam się o 7.00. Poszłam się zważyć, Upewniłam się 3 razy. 0,5 kg mniej niż wczoraj. Tak, wiem, woda schodzi... Mimo to cieszę się, że proces chudnięcia ruszył.

Mam kosmiczne zakwasy w nogach. Czuję jednocześnie słabość w mięśniach. To pewnie przez to, że zeszłam mocno z węglowodanów. Tzn, jem je, ale zdecydowanie mniej niż wcześniej.

Myślałam wczoraj o całym tym chudnięciu. Chcę, bardzo chcę! Ale wiem też, że muszę chociaż stwarzać pozory, że nic się nie zmieniło. Po zakończeniu roku idę z grupką znajomych coś zjeść. Obiecuję, że wezmę jak najlżejszą rzecz. Następnego dnia kilkugodzinny shopping z Mamą-pewnie będzie chciała zjeść obiad w mieście, więc też zjem obiad "normalny". Ale od jednego posiłku w ciągu dnia nic się nie stanie. Zwłaszcza, że wiem, że to będzie bardzo aktywny czas ;) Potem 100% powrót do tego, jak jem teraz.

Bilans mogę napisać już, bo mam dokładnie zaplanowane, co zjem...

Bilans

*kanapka z awokado 170 kcal
*3x kawa z mlekiem 60 kcal
*gotowane jajko 90 kcal
*2x pomidor 40 kcal
*fasolka szparagowa 100 kcal
*twarożek 180 kcal
*małe owsiane ciastko 100 kcal

Razem 740 kcal

Do tego oczywiście dużo wody i ćwiczenia.

Słyszałyście o zasadzie, że -1 cm z ud to -1kg? Mi się o uszy obiło i szczerze mówiąc to się chyba nawet sprawdza. To, że chcę schudnąć 5 kg i mieć 5 cm mniej w udzie się akurat pokrywa :D

Cieszę się, że zaczynają się wakacje. Jednym z powodów jest to, że będę mogła niemalże w 100% zapanować nad dietą i ćwiczeniami. W szkole jest trudniej, nie jem wtedy regularnie. Znaczącą część kalorii przyjmowałam po 16.00. Teraz prawie połowę (!) dziennego bilansu zjadam z rana, żeby dostarczyć sobie energii po nocy, a na wieczór jem jak najmniej. No i po tej 18.00-19.00 już nic nie ruszam, ewentualnie woda lub ziółka.

Do szkoły chcę wrócić inna, lepsza. Mam na to 2 miesiące i nie może się nie udać. 5 kg w dwa miesiące... Przecież to nic, niektóre z Was chudną tyle w 2 tygodnie. U mnie jednak te 5 kg to gigantyczna różnica ze względu na baardzo malutki wzrost :P Wada i zaleta jednocześnie. Szybko widać efekty, ale i szybko widać przyrost wagi.

Wczoraj się pomierzyłam trochę i w dwóch miejscach jestem zaskoczona. Moje ramiona są chudsze niż kiedykolwiek były: 21 cm, najmniej było 21,5 gdy bardzo schudłam. Choć marzy mi się jakieś 18-17 :). Wszystko przede mną. Przy redukcji tkanki tłuszczowej powinny spokojnie jeszcze zmaleć.
Kolejne zaskoczenie to pupa. I tutaj bynajmniej nie zmalała. Przybyło 2 cm. Intensywne ćwiczenie jej przez ponad miesiąc dało efekty :D To chyba jedyne miejsce, w którym mogłabym nie chudnąć... Chociaż pewnie w miarę takiego całościowego chudnięcia tyłek też poleci.

Zastanawiałam się, kiedy w końcu zaktualizować zakładkę z wymiarami, ale teraz jeszcze nie chcę, za jakiś tydzień będę mieć okres=spuchnięta lvl max, więęęc chyba dopiero w połowie lipca będę mogła to zrobić bez wstydu :D

Streszczę jeszcze szybko mój sen. Mam takie bardzo dopasowane, śliczne spodnie w rozmiarze 32. Aktualnie są naprawdę mocno dopasowane :P
Śniło mi się, że ubrałam je, poszłam do szkoły i przechodząc koło dużego szkolnego lustra zatrzymałam się przed nim i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Były luźne, w sumie to na mnie wisiały. Podobało mi się to, byłam taka szczęśliwa:) Może to sen proroczy?! Haha :D

Chyba pierwszy raz, od momentu założenia bloga, dodaję posta o takiej godzinie... No, ale może są tu jakieś ranne ptaszki. ;)

EDIT: musiałam wypić jeszcze jedną kawę i zjeść jakieś ww, bo miałam już zawroty głowy, a tego nienawidzę, Ale wszystko pod kontrolą, Bilans i tak przyzwoity.

SA

środa, 24 czerwca 2015

#53

Bilans

*2x kawa z mlekiem 40 kcal
*2x gotowane jajko 180 kcal
*fasolka szparagowa 80 kcal
*kanapka z awokado 170 kcal
*jogurt naturalny 120 kcal
*2x pomidor 50 kcal

Razem 640 kcal

Poćwiczone. Waga drgnęła. Dam radę.

SA

wtorek, 23 czerwca 2015

#52

Od wczoraj nic się nie zmieniło. Wciąż dążę do celu i wciąż jestem gruba. :)

Bilans

*2x kawa z mlekiem 40 kcal
*kanapka (cieniutka) z awokado 170 kcal
*gotowane jajko 90 kcal
*gotowany kalafior 130 kcal
*twarożek 160 kcal
*pomidor 30 kcal

Razem 620 kcal

SA

poniedziałek, 22 czerwca 2015

#51 wracam (z podkulonym ogonem)

Nie wiedziałam, jak można tak po prostu opuścić bloga. Sama to zrobiłam. Nie wiem dlaczego. Pominę zbędne tłumaczenia. Po prostu przepraszam i Was, i siebie.

Przez te 2 miesiące, gdy tu nie zaglądałam (ani na Wasze, ani na swojego bloga) myślałam, że już jest dobrze, normalnie, że jestem zdrowa. Teraz wiem, że nie. To tylko złudzenie. O powrocie myślałam w zasadzie już od jakiegoś miesiąca, ale strasznie się bałam. Nie potrafię określić czego konkretnie. Nawet nie wiecie, jaki stres odczuwałam logując się na konto. Ale teraz jest już dobrze. Wszystko pod k o n t r o l ą. Oh, jak ja lubię to słowo. :)

Nie chcę, żebyście myślały, że przeleniuchowałam te 2 miesiące. Przez ostatnie 30 dni wykonałam 28 treningów. Każdy trwał od od godziny do 1,5 h. Diety nie trzymałam. Tzn nie objadałam się, ale gdy Mama kupiła lody czy czekoladę, to sobie nie żałowałam. Mimo wybryków, widzę, że moje ciało się zmieniło. Zredukowałam prawie całkowicie boczki, mam ładną talię, jędrne pośladki i szczuplejsze ramiona. No, ale to nie to, czego bym ostatecznie chciała.

Od dziś jestem na redukcji. Potrwa minimum 14 dni. Treningów nie odpuszczam. Będzie mi teraz łatwiej, bo w końcu za chwilę zaczną się wakacje, wszystko będę  mogła dokładnie planować.

Bilans

*2x twarożek 360 kcal
*kalafior gotowany 130 kcal
*jogurt naturalny 120 kcal
*2x kawa z odrobiną mleka 40 kcal

Razem 650 kcal

Piję dużo wody, około 2 litry dziennie. Dziś mi jest strasznie zimno, mimo grubego swetra, więc popijałam ciepłe ziółka.

Wagą się chwalić nie będę, bo się wstydzę. Po prostu nie ma czym się chwalić.

Gdy się dziś zastanawiałam, czemu chcę wrócić, obejrzałam zdjęcia sprzed paru miesięcy. Byłam taka drobniutka... To dało mi kopa. Wtedy dałam radę, dam i teraz.

Nie spodziewam się, że ktokolwiek to przeczyta. Dałam plamy po całości, nie zasługuję na uwagę z Waszej strony. Dzisiejsza notatka jest może nawet bardziej "dla mnie". Ten blog to duża motywacja. Będę się starać. Od teraz. :)

SA:*

czwartek, 5 marca 2015

#50

Najcięższa część tygodnia już za mną. :) Na jutro już w zasadzie nie muszę się uczyć. Ale i tak usiądę trochę z książkami, bo w następnym tygodniu mam 6 sprawdzianów :') a nie chcę zostawić wszystkiego na weekend.

Wczoraj późno się położyłam, do samego wieczora (w zasadzie to nocy) siedziałam z książkami. No, ale jak się chce mieć piątki na świadectwie i dobrze napisać maturę, to trzeba włożyć trochę pracy, a mi zależy na tym naprawdę mocno.

Bilans

*koktajl 150 kcal
*kanapka z twarogiem 130 kcal
*4 ciastka owsiane 240 kcal
*ryż 150 kcal
*trochę gotowanych warzyw (mini marchewki, brokuły i kalafior) 80 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*marchewka 15 kcal

Razem 795

Później poćwiczę (Ewa lub rower :))

Nie wiem czemu, ale mój organizm domaga się słodkiego-stąd te 4 ciastka (w sumie nie są i tak zbyt słodkie). Być może zbliża mi się okres. Marchewkę mam zaplanowaną na późniejszą godzinę, ale nie wykluczam jeszcze serka 70 kcal (ewentualnie edytuję post).

Poza tym-zepsuła mi się waga... :( Waży jak jej się podoba. Raz ważę o 5 kg mniej, raz o 6 więcej. Zatem póki nie kupimy nowej lub nie naprawimy (nie wiem niestety jak xd) to będę się musiała bardziej zaprzyjaźnić z centymetrem. W sumie wiem, że centymetr jest nawet lepszy, ale, jak pewnie niektóre z Was, jestem "uzależniona" od ważenia się. Uwielbiam widzieć jak waga spada :c
 Jednak muszę przyznać, że coraz bardziej zaczyna mi odpowiadać to, co widzę w lustrze, ale moje domowe jest okropne, pogrubia (ta, na pewno). Skąd taki pomysł? Dokąd nie pójdę (sklep, dom koleżanki, kosmetyczka) przeżywam szok patrząc w lustro. Wczoraj byłam u kosmetyczki na hennie. Wstałam, poszłam po torebkę, stanęłam koło lustra. Co zobaczyłam? Całkiem zgrabne i szczupłe (!?!?!????!!!?) nogi, płaski brzuch-drobną dziewczynę, podobał mi się ten widok. Co widzę w domu? Grubą kulkę. Po prostu. Niestety ten widok towarzyszy mi częściej, a oprócz tego psychicznie też czuję się grubo. Myślę, że wiecie o co mi chodzi.

Trochę pesymistycznie, ale nie napisałam tego, żeby się poużalać. Napisałam o tym, co czuję. Płakać nie będę. Będę za to dążyć do tego, aby czuć się w końcu dobrze. Wiem, że oznacza to dużo pracy, ale znalazłam już na to siłę, jestem zmotywowana-DZIAŁAM :)

Trzymajcie się:*
SA

środa, 4 marca 2015

#49

Jestem, nie zawalam, ale kompletnie nie mam czasu. Zaraz muszę wrócić do nauki. Znowu.

Bilans (wczorajszy)

*koktajl 150 kcal
*2 kanapki z twarogiem 260 kcal
*2 marchewki 30 kcal
*zupa 150 kcal
*3 ciastka owsiane 180 kcal

Razem 770 kcal + 1 h na rowerze

Bilans (dzisiejszy)

*koktajl 150 kcal
*2 kanapki z twarogiem 260 kcal
*warzywa gotowane 100 kcal
*ryba 150 kcal
*4 ciastka owsiane 240 kcal
*marchewka 15 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal

Razem 945

Bilanse spore, ale przy tym wysiłku fizycznym i psychicznym, który funduje mi szkoła, myślę, że to odpowiednia wielkość (no, może trochę za dużo, ale przynajmniej nie boli mnie głowa). Dodam, że policzyłam, że moja podstawowa przemiana materii (BMR) to 1300 kcal.

Postaram się odezwać jutro. Bądźcie silne.:*
SA

poniedziałek, 2 marca 2015

#48

I się zaczęło... Dawno (od 2 tygodni xd) nie miałam tak zabieganego dnia. Ale nie było źle, w sumie to nawet było dobrze. Jedyne co mi się nie podoba to to, że teraz będę mieć ograniczony czas na Wasze blogi i tego własnego też :(

Ema.ana-nie tak idealnie, jestem niziutka (152 cm ;(((( ), więc taka waga to żadna rewelacja, ale będzie lepiej :)

Mixted-ciągle chudnę? Dopiero zaczęłam chudnąć na nowo :D wcześniej 500-800, teraz głównie w okolicy 700-900 kcal :)

unhappybutterfly-dziękuję kochana! :*

Foxxxik Fox-planuję napisać posta o tym, co mnie motywuje, jak radzę sobie z chęcią na niezdrowe itp, jak już zrzucę te 3 kg-miejmy nadzieję, że szybko to nadejdzie. Nie chcę pisać tego teraz, bo wciąż się uczę, wciąż mam nowe pomysły-ostatnio jest ich naprawdę sporo. Ameryki tymi słowami nie odkryję, ale wszystko siedzi w psychice. :)

Bilans

*koktajl (banan, truskawki, jarmuż) 200 kcal
*2 kanapki z twarogiem 260 kcal
*jabłko 100 kcal
*zupa 200 kcal
*malutkie ciastko owsiane 60 kcal (chociaż jak na nie patrzyłam to miałam wrażenie, że ma z 20 kcal, ale znacie mnie-wolę max zawyżyć :D)
*2 marchewki 30 kcal

Razem 850

Zrobiłam kolejny program Ewy-Speed Effect. Bardzo mi się podobał. :)

Bilans nie jest taki niski-fakt. Zazdroszczę niektórym z Was, że wytrzymujecie np. na 300 kaloriach. Niestety u mnie skończyłoby się to po tygodniu jakimś wielkim napadem. :( Wolę nie ryzykować.

Zmykam, może odwiedzę jeszcze pare blogów, a później powrót do nauki. :)
Trzymajcie się dzielnie!:*
SA


niedziela, 1 marca 2015

#47 małe podsumowanie lutego i nowe postanowienia

Na początku miesiąca miałam kilka postanowień i dziś się z nich "rozliczę" :D

*myśleć bardziej pozytywnie-zaliczone. Co prawda miałam w lutym małe załamanie, na chwilę zniknęłam, ale myślę, że wszystko jest ''po coś"-wróciłam ze zdwojoną siłą, czuję, że mogę więcej i lepiej.
*nauczyć się nowych przepisów na koktajle-zaliczone. Piję codziennie :)
*doprowadzić cerę do prawie idealnego stanu-zaliczone. Nie jest idealna, zostały mi jeszcze ślady po pryszczach, ale nie mam żadnych "aktywnych" syfów i się nie zanosi na to, żebym miała mieć. Zmiany w diecie i 1,5l wody (+herbaty) dziennie przyniosły efekt. :)
*osiągnąć wagę 43 kg-niezaliczone. Wydawało mi się, że będzie to najważniejszy punkt.Owszem-jest mega ważny, ale wszystko jest do zrobienia. Przerwa w blogu, wyjazd-to mi nie pomogło w zgubieniu kilogramów. W tym miesiącu dam radę.

Nowe postanowienia

*jeść 'czysto'-mam na myśli niejedzenie słodyczy i innych takich rzeczy. W diecie mają przeważać produkty naturlane, dużo wody i zielonej herbaty.
*osiągnąć wagę 43 kg-wierzę, że w tym miesiącu się uda. Po prostu. :) Co to dla mnie 3 kg?
*maksymalnie zadbać o siebie. Nawilżać włosy (oleje i domowe maski), skórę, robić peelingi.
*mądrze zarządzać czasem-mniej Internetu (oczywiście bloga nie opuszczę :)), więcej ruchu, nauki (choć z tym akurat nie mam żadnych problemów)
*ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć! :)

Dziś zrobiłam kolejny program Ewy-Body Expres. Świetne ćwiczenia, bardziej dały mi w kość niż Skalpel :D Później pojeździłam przez godzinę na rowerze. Według licznika spaliłam 350 kcal, ale nie do końca mu wierzę. Nawet jeśli spaliłam połowę z tego to super.

Bilans

*koktajl 200 kcal
*kanapka z twarogiem 170 kcal
*jabłko 90 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*2 marchewki 30 kcal
*zupa 200 kcal
*2 malutkie ciastka owsiane 130 kcal

Razem 850

Kusiło mnie, żeby zjeść jeszcze orzechy, ale się ogarnęłam :D Zaparzyłam za to zieloną herbatę :)

Dziękuję Wam bardzo za rady dotyczące tego, co mogę brać do szkoły! Jesteście wspaniałe!

Ema.ana-ostatnie zdanie zmotywowało mnie do tego, żeby starać się jeszcze bardziej! :*

Trochę boję się tego powrotu do szkoły, wolne szybko zleciało, ale może to i dobrze. Więcej poza domem, mniej pokus, a wieczorem będę ćwiczyć. Dzięki temu schudnięcie wydaje mi się bardziej realne.:)

Dziękuję, że jesteście tutaj i mnie tak wspieracie!
SA

sobota, 28 lutego 2015

#46

Jaka szkoda, że ferie się już kończą. Boję się, że w tej szkolnej gonitwie trudno będzie mi uporać się z nauką i ćwiczeniami, ale będę się starać i dawać z siebie 300%! W końcu pracuję na swój własny sukces :)

Zrobiłam dziś kolejny program Ewy-Ekstra figura. Nie miałam o nim pojęcia, ale włączyłam, zrobiłam i uważam, że jest naprawdę fajny. Daje wycisk, pracuje całe ciało :)

Bilans

*koktajl (malutki banan, pomarańcza, jarmuż) 200 kcal
*mała kanapka z twarogiem 90 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*zupa 200 kcal
*jabłko 90 kcal
*2 marchewki 30 kcal
*trochę orzechów 200

Razem 840

Orzeszki zjem tak koło 17.00 (oczywiście naturalne, niesolone ani nieprażone), później już tylko woda i jakaś herbata. Plan na dziś to trochę przygotować się na poniedziałek, chociaż bardzo nie chcę :(

Mam pytanie-czy bierzecie coś do szkoły do jedzenia? Jeśli tak, to co? Zastanawiam się nad jakąś przekąską do szkoły, bo zmienił mi się plan i codziennie mam 8 lub 7 lekcji, a praktycznie na każdej muszę być przytomna, więc coś do zjedzenia na przerwie mile widziane. Myślałam nad marchewkami, twarożkiem, jogurtem... Ale sama nie wiem. Jeśli miałybyście jakieś pomysły to czekam :) Chętnie skorzystam.

Druga sprawa-jakoś się tutaj cicho zrobilo... :( Jeśli nie mam Waszych blogów w okienku obok, to proszę, zostawcie mi link, lub jeśli znacie jakieś aktywne, fajne blogi, to również byłabym wdzięczna za adres. Z góry dziękuję. :)

Trzymajcie się :*
SA

piątek, 27 lutego 2015

#45 dla siebie

Wydaje mi się, że zmądrzałam. Zmieniłam podejście. Wiem, dlaczego robię to, co robię. Dla kogo... Dla samej siebie. Dla lepszego samopoczucia, akceptacji samej siebie, dla jędrnego ciała, lepszej kondycji. Niby oczywiste, ale uświadomiłam sobie, że chyba dopiero teraz to w pełni rozumiem. Mam nadzieję, że jesteście szybsze ode mnie.

Nie chcę jeść słodyczy, zapychać się syfem. Nie nie mogę, tylko nie chcę :)

Mam zakwasy w całym ciele. Czuję się świetnie. No, może czułabym się lepiej z mniejszym obwodem w udzie, ale i tak jest spoko :D

Zrobiłam dziś Skalpel i jedną część brazylijskich pośladków. Upociłam się, ale wiem, że warto. :)

Moje bilanse nie będą już chyba takie niskie. Tzn postaram się nie zjeżdżać poniżej 600 kcal. Muszę mieć energię. Chcę mieć szczupłe i jędrne ciało, a nie chude i sflaczałe.

Bilans

*koktajl 150 kcal
*mała kromka z twarogiem 90 kcal
*trochę orzechów 200 kcal
*zupa 200 kcal
*2 marchewki 30 kcal
*średnie jabłko 70 kcal

Razem 740

Staram się jeść zdrowo, jak najmniej przetworzone produkty. Sprawia mi to radość, czuję satysfakcję. Jest dobrze. Będzie najlepiej. :)

Trzymajcie się :*
SA

czwartek, 26 lutego 2015

#44

Moja mama wczoraj stwierdziła, że dieta bananowa jest dla mnie zbyt 'ostra' i że nie ma mowy, bo "przecież ty nawet nie masz z czego chudnąć". No cóż, według mnie jest trochę inaczej.

Tak więc nie zjadłam dziś 3 bananów i nie wypiłam 3 szklanek mleka. :c

Bilans

*koktajl 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*zupa 150 kcal
*serek 70 kcal
*trochę orzechów 200 kcal
*3 marchewki 45 kcal
*kanapka z twarogiem 150 kcal

Razem 765

I tak uważam, że jest ok. Dodatkowo dziś zostałam bardzo zmotywowana przez Ewę Ch. słowami "tylko 30 treningów dzieli cię od nowego ciała". Codziennie widzę te super metamorfozy. Kobiety chudną po 5, 10 czy 30 kg, a mi się nie uda? Pff. Wyzwanie podjęte. Już kiedyś z nią ćwiczyłam, ale niesystematycznie i totalnie nie pilnowałam tego, co jadłam. Dziś zaliczyłam pierwszy trening-Secret i jedna część brazylijskich pośladków :P Secret średnio mi się podobał, więc zostanę przy sprawdzonym Skalpelu. Dodatkowo brazylijskie pośladki i rower.

Wpadłam też na pomysł, żeby do półki przykleić sobie małe kolorowe karteczki (takie do zaznaczania stron w książkach). Przykleję ich 30 (no w zasadzie już 29 :D ) i po każdym odbytym treningu będę jedną odrywać. Niby głupota, ale skoro ma pomóc, to czemu nie spróbować? :D

Zważyłam się dziś i nie jestem załamana. Tzn wiem, że może być lepiej... i będzie. :) Na razie może nie będę się dzielić cyferkami, ale powiem tak-po schudnięciu 4 kg będę już naprawdę zadowolona. Może nawet będę się powoli stabilizować. Ewentualnie schudnę jeszcze 1 kg. Taka wisienka na torcie (fuj hahaha :D).

Ema.ana-czekam na wieści w sprawie tabletek!

GabriellaAna Cilmi-mam nadzieje, że Tobie się udało :)

Trzymajcie się :*
SA


środa, 25 lutego 2015

#43

Jess-mam nadzieję, że już Ci się tak więcej nie będzie kojarzyć :) Dzięki! :)

Sweet Enough-ja jakimś cudem zatrzymałam się na dwóch :D tez cały czas wynajduję jakieś super przepisy, ale na szczęście mam dwie lewe ręce do kuchni haha :D sprawdź skrzynkę:)

Ema.ana-muzyka nic nie daje, nie wiem już co mam robić eh, jak tak dalej pójdzie to chyba będę robić w nocy jakieś brzuszki czy przysiady, żeby czasu nie marnować xd

Lady Luna-to się bierzemy do chudnięcia, czas start! :)

Coraz więcej słońca z dnia na dzień się pojawia. Nie mogę się doczekać, aż wiosna się w pełni rozkręci. Wtedy będę już na pewno szczuplutka :D

Dziś spędziłam trochę czasu z Mamą, pomogłam jej w domu, poszłyśmy na zakupy. Lubię z Nią spędzać czas nawet przy takich prostych rzeczach :)

Bilans

*koktajl 130 kcal
*3 ciastka owsiane 300 kcal
*zupa 200 kcal
*twarożek 230 kcal
*2 marchewki 30 kcal
*2 kawy z mlekiem 60 kcal

Razem 950

Bilans spory, ale przy takim normalnie funkcjonuję i w miarę nie mam wyrzutów sumienia, bo nie jem nic niezdrowego. A marchewki to moja nowa miłość. Jedna ma około 15 kcal, a super mnie zapychają i nic więcej po nich nie chcę jeść, bo od tego chrupania boli mnie szczęka :D

Jutro startuję z dietą bananową. Polega ona na tym, że w ciągu dnia zjadam 3 banany, wypijam 3 szklanki mleka i 2 litry niegazowanej wody. Trwa 3 dni i obiecuje schudnięcie 3 kg, ale mnie ucieszy nawet 1,5 kg. :) Jeśli jesteście jej ciekawe to będziecie miały relację na żywo :D Myślę, że nie będzie problemu. Dzienny bilans będzie wynosił około 700 kcal, więc da się żyć spokojnie.

Trzymajcie się dzielnie! :)
SA

wtorek, 24 lutego 2015

#42 fresh

Fajnie dziś było. Spędziłam trochę czasu z rodziną, obejrzałam film. Teraz siedzę w łóżku z laptopem na kolanach, słucham muzyki i piszę.

Wczoraj wieczorem miałam małe załamanie. Płakałam, ale nie wiem w sumie konkretnie dlaczego. Byłam też bardzo słaba, myślę, że to kwestia nagłego obięcia kalorii. Dlatego dziś było więcej-świadomie i pod kontrola.
Mam straszne problemy ze spaniem. Mimo zmęczenia nie mogę usnąć. Biorę tabletki na uspokojenie/nasenne.

Bilans

*koktajl (pomarańcza, pół banana i seler) 200 kcal
*jajko 80 kcal
*ryż 200 kcal
*ryba 250 kcal
*2 owsiane ciastka 200 kcal
*kawa 30 kcal

Razem 960

Obiad średnio mi się podobał, bo ryba była smażona, ale nie miałam nic innego i jadłam z Mamą. Jeśli śledzicie mojego bloga od początku, to wiecie, że wolę przy Niej jeść 'normalnie'-nie chcę, żeby znowu zaczęła się martwić. Ciastka domowe-bez cukru i tłuszczu (na bazie banana i daktyli, dlatego takie kaloryczne) za to z dużą ilością błonnika (znalazłam nowy przepis).

Przy okazji, jeśli ktoś chciałby popisać to zachęcam-chętnie odpiszę :) sparklyarrow@gmail.com

Będzie dobrze, chudnę szybko. Może być tylko lepiej. Będzie. Już jest.

Trzymajcie się
SA

poniedziałek, 23 lutego 2015

#41 

Nawet nie wiecie, z jaką przyjemnością piszę dzisiejszego posta. Po przemyśleniu paru spraw, ułożeniu ich w głowie, znam plan działania, jestem bardzo zmotywowana, wiem, co chcę zrobić.

Po pierwsze-nie zamierzam popełniać już w kółko tych samych błędów-to bezsensowne. Co mam na myśli? Nie popadać w skrajności. Jeść w miarę zdrowo.

Po drugie-zaakceptować siebie i dążyć do ulepszania tego, co mogę. :) Dbać o umysł i ciało.

Po trzecie-myśleć pozytywnie, bardziej wierzyć w swoje możliwości.

Dziś zaczęłam dzień od pysznego koktajlu. Będę robić je częściej-bomba witaminowa, a to akurat mi się przyda. Generalnie chyba zacznę się powoli przestawiać na jedzenie większej ilości warzyw i owoców. Mam postanowienie, że po skończeniu 18 lat przechodzę na wegetarianizm, a czasu zostało już niewiele :P Myślę, że warto się do tego przygotować :)

Teraz siedzę z olejkiem na włosach, później zrobię sobie maseczkę na twarz :)

Bilans

*koktajl (kiwi+pół banana+1 łodyga selera naciowego) 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*zupa 250 kcal
*2 marchewki 30 kcal
*gotowane jajko 70 kcal

Razem 530

Podoba mi się ten bilans. Kalorycznie jest znośnie, nie za dużo (choć gdyby było mniej to bym nie narzekała), nie za mało, smacznie, zdrowo. Tak lubię.

Trzymajcie się
SA


niedziela, 22 lutego 2015

#40

Zastanawiam się nad formą bloga. Nie wiem czy pisać codziennie czy tylko wtedy, kiedy faktycznie będę miała coś ciekawego do przekazania.

Wczoraj poniósł mnie melanż, więc post się nie pojawił-nie miałam nawet kiedy usiąść do komputera. Może to i dobrze...

Został mi tydzień ferii. Mądrze go wykorzystam. To znaczy nie wiem czy mądrze, ale mam już plan. Jeśli będzie się układać, to oczywiście się tym z Wami podzielę.

Zmykam.

Trzymam za Was kciuki bardzo bardzo mocno
SA

piątek, 20 lutego 2015

#39

Z dnia na dzień jest lepiej-tak ogółem. Zauważam milimetrowe zmiany na swoim ciele. Kurczy się, że tak to ujmę. Picie dużej ilości płynów idzie mi bardzo dobrze. W zasadzie mogę nawet powiedzieć, że lubię smak wody :D Jutro szykuje mi się wypad ze znajomymi. Jeśli chodzi o jedzenie to raczej nie planuję, może coś wypiję, ale ponieważ nie jestem fanką alkoholu, to na pewno nie będzie to dużo-znajomi to wiedzą i akceptują, więc to kwestia bezproblemowa.

Bilans

*3 kanapki z hummusem 350 kcal
*zupa 250 kcal
*jabłko 70 kcal

Razem 670

Uwielbiam hummus, jak chyba da się zauważyć :P

Zastanawia mnie to, jak postrzegani są ludzie z tatuażami/kolorowymi włosami/tunelami itp.-wiecie chyba mniej więcej o co chodzi. Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że każdy ma prawo wyglądać jak chce i nie rozumiem ludzi, którzy hejtują innych ze względu na ich "powłokę". W końcu chyba powinno liczyć się to czy ktoś jest dobrym człowiekiem, a nie czy ma rozciągnięte uszy albo wytatuowane ręce i nogi... Taka moja dzisiejsza refleksja.

Jess.-też Cię chętnie będę odwiedzać! :)

Fraise-nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyło to, że mnie rozumiesz. Dziękuję <3

Trzymajcie się
SA

czwartek, 19 lutego 2015

#38 lepiej(?)

Heeej! Wstałam dziś trochę "lepsza". Zaskoczył mnie (lol) mój brzuch. Wiem, że duża ilość wody potrafi zdziałać czasem cuda, ale dziś naprawdę byłam w szoku, bo brzuch był prawie idealnie płaski. Mam jeszcze ponad tydzień ferii. Do szkoły wrócę zdecydowanie z 10 razy lepszym "body image"-postanowione-gotowe do realizacji.

Ema.ana-z jednej strony dobrze wiedzieć, że nie jestem sama, a z drugiej nikomu nie życzę takiego samopoczucia.

Annie-masz rację z tym centymetrem. Wrócę do niego. :)

Fraise-jakkolwiek beznadziejnie, głupio i idiotycznie to zabrzmi-nie jestem chyba (jeszcze?) gotowa na pomoc. Być może do tego dojrzeję.

Bilans

*twarożek 180 kcal
*jogurt makowy 200 kcal
*warzywa+ryba 350 kcal
*kanapka z hummusem 120 kcal

Razem 850

Bilans jest zdrowy. To się liczy. W końcu nie chcę kruszących się paznokci i wypadajcych włosów, prawda? Nie objadam się, dużo piję, cera jest coraz lepsza, brzuch w miarę płaski. Potrzebuję energii i witamin. Na 850 kaloriach też się chudnie, tylko wolniej. I tak niech będzie.

Powodzenia, dziewczyny!
SA

środa, 18 lutego 2015

#37 wracam na dobre

Wróciłam! Nigdzie już nie wyjeżdżam, mogę w końcu pisać codziennie.

Co do diet to chyba jednak żadnej konkretnej nie wybiorę. Miałam wcześniej postanowienie, że w lutym jem dziennie 600 kcal, ale później na chwilę zniknęłam i jakoś to zaniedbałam. Myślę, że stosowanie się do tych zasad powinno dać dobre rezultaty:
-piję 1,5 l wody dziennie +herbaty, ewentualnie kawa
-0 słodyczy
-jem jak najmniej przetworzone produkty (to akurat ze względu na cerę bardziej)
-jem możliwie mało
-zawsze zjadam śniadanie
-nie jem po 18.00

Oprócz tego muszę pamiętać o uśmiechu, ostatnio mam z tym problem. Generalnie nie czuję się najlepiej. Mimo zmęczenia mam problem z zasypianiem i jadę na tabletkach nasennych/uspokajających. Podświadomość podpowiada mi, że jest ze mną nie najlepiej... od 3 lat. Boję się przyznać sobie, mamie czy przyjaciółkom. Trwanie w tym stanie jest dla mnie uzależniające i czuję się w nim ''bezpiecznie''. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Poza tym nie chcę Wam marudzić.

Bilans

*3 kanapki z hummusem 350 kcal
*serek 70 kcal
*twarożek 130 kcal
*zupa 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal

Razem 730

Bilans nie jest najmniejszy, ale w miarę zdrowy. Trzecią kanapką z hummusem chciałam się zapchać, bo mało brakowało, a wybrałabym czekoladę. Dziś już nic nie jem. Misja-kurczenie żołądka. Dokończę pić dużą butelkę wody, może wypiję jakąś herbatę.

Zważę się chyba ostatniego dnia ferii. Teraz jakoś nie chcę. Pociesza mnie jednak fakt, że chudnę w miarę szybko. 4 dni jedzenia tyle co nic+picie dużej ilości wody=płaski brzuch ;) Trzymajcie za mnie kciuki.

Ściskam i całuję
SA

niedziela, 15 lutego 2015

#36

Na wstępie chcę Was poinformować, że kolejny post będzie dopiero w środę, bo nie będę mieć w ciągu najbliższych dni dostępu do komputera. :c

Anna-kogo bym nie zapytała, od każdego słyszę, że i blond i ciemne by mi pasowały-stąd mój dylemat :D

Cieszę się, że Wam takie odpisywanie odpowiada :)

Mogłybyście polecić mi jakąś 10-dniową/2 tygodniową sprawdzoną dietę? Chodzi mi o takie "oczyszczenie" i przy okazji choćby nieduże schudnięcie.  Z góry dziękuję :)

Bilans

*jajko 80 kcal
*twarożek 190 kcal
*pieczona ryba 200 kcal
*gotowane ważywa 200 kcal
*jogurt z makiem 200 kcal

Razem 870

Trzymajcie się!
SA

sobota, 14 lutego 2015

#35 powoli się podnoszę

Dziękuję Wam za wczorajsze komentarze. Długo mnie nie było i w sumie nie liczyłam nawet na to, że ktokolwiek coś napisze. Miła niespodzianka. :)

Fraise-znalezienie złotego środka po pewnym czasie i na pewnym etapie to naprawdę trudne. Nie mówię, że niewykonalne.

Ewelina W-postaram się chyba tak robić, a przynajmniej spróbuję. :) A okres raczył się dziś pojawić po ponad tygodniowym spóźnieniu. Ważne, że jest.

Carmen-miło mi i na pewno do Ciebie będę zaglądać :)

Ema.ana-też przeglądam ich instagramy i nigdy nie mogę się nadziwić, gdzie one to mieszczą?! Poza tym, mimo tego, że dietetykiem nie jest, uważam, że ich codzienne posiłki nie są najlepsze. Nie chodzi o wszystkie, ale duża część z nich po prostu zapycha się słodyczami. Rozumiem, że chodzi o zwiększenie masy ciała, ale jedzenie takiej ilości słodyczy dla nikogo nie jest chyba dobre... Co do ostatniego zdania zgadzam się w 200%.

Lady Luna-co do złotego środka mam bardzo podobne zdanie. Każdy ma jakieś odchyły. Co do bilansów, to myślę, że te 800 kcal mogłabym spokojnie jeść i chudnąć. I ja to w teorii wiem. Gorzej z zastosowaniem.

Cat Nipaah-przeczytałam Twój komentarz z samego rana, zaraz po wstaniu i od razu było mi lepiej :)

Odpowiada Wam taka forma odpisywania? Nie lubię odpowiadać w komentarzach, bo mam wrażenie, że nie każdy to odczytuje, Tutaj mam większą pewność.

Potrzebuję zmiany. Zaczęłam dziś od posprzątania pokoju, ale nie o to chodzi :D Korzystając z tego, że zaczęłam właśnie ferie, wrócę chyba do ćwiczeń również w domu, przeczytam coś ciekawego... Chciałabym zmienić kolor włosów. Aktualnie mam ciemny blond. Mam ochotę na jasny blond lub zupełnie ciemny brąz. Wiem, że trudno Wam mi napisać, jaki powinnam wybrać, bo nie wiecie przecież jak wyglądam. A zdjęcia swojego tutaj nie wstawię-zbyt duże ryzyko. :( Btw zawsze się zastanawiam, jak Wy wyglądacie. :D

Bilans

*owsianka 200 kcal
*ryż z mięsem 400 kcal
*kisiel 120 kcal

Razem 720 kcal

Kiedyś któraś z Was zapytała mnie, czemu moje bilanse zawsze są takie równe, w sensie nie np 679 kcal, tylko 700 itd. Zawsze zaokrąglam w górę. Serki, które jem i piszę przy nich 70 kcal mają ich 68. Nie wiem czemu tak robię. Po prostu.

Kisielów normalnie nie jem, ale mam dziś ten nieszczęsny okres i muszę przyznać, że trochę mnie przycisnęło na słodkie. Reszta dnia na wodzie i herbacie, bo boli mnie brzuch i nie mam już na nic ochoty.


Trzymajcie się!:*
SA


piątek, 13 lutego 2015

#34 shame on me

Nie pisałam, nie dałam znać dlaczego, nie mam na to żadnego dobrego usprawiedliwienia. Jestem słaba psychicznie. Słaba czy chora? Problemy/zaburzenia (?) związane z jedzeniem mam od trzech lat. Dwa razy miałam okres krytyczny. Pierwszy po około pół roku od "wejścia w to". Patrząc z perspektywy, był to stan prawie depsesyjny, zaniknął mi również okres. Kolejny trwał 4 miesiące. Zaczął się w maju 2014, zakończył (taaa, jasne...) mniej więcej w połowie września 2014. Włosy wychodziły garściami, paznokcie się łamały. Płakałam prawie codziennie. Nie miałam siły ani ochoty spotykać się z ludźmi. Mimo wysokich temperatur spałam w bluzach. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość tego, jaki ból zadawałam mojej Mamie, która jest dla mnie najlepszą mamą, jaką mogłabym mieć. Mówię jej praktycznie o wszystkim, nikomu nie ufam tak, jak Jej. Zauważyła, co się dzieje. Rozmawiała ze mną bardzo dużo. Dla niej sprawa była jasna-anoreksja. Ja do chwili obecnej nie biorę pod uwagę takiej możliwości. Nie jestem chora.

Jak jest teraz? Ostatni post jest z 5 lutego. Nie było  mnie tu tydzień. Czuję, jakby to była wieczność. Gruba i tłusta wieczność. W ciągu tego tygodnia zjadłam za dużo. Oprócz tego teoretycznie powinnam mieć okres, ale albo mi się spóźnia, albo znowu mi zaniknął.

Dziś obiecuję już nic nie jeść. Czuję się tak okropnie, że nie wiem, czy jesteście sobie to w stanie wyobrazić. Wracam do niejedzenia. To znaczy jedzenia minimum. Tylko wtedy czuję się bezpiecznie i dobrze.

Wracam do regularnego blogowania. Tęskniłam. Zaraz Was poodwiedzam, Kochane.
SA

czwartek, 5 lutego 2015

#33

Jak dobrze, że już się ten tydzień skończył (jutro nie idę do szkoły :)) Następny tydzień w miarę luźny, może będą ze dwa sprawdziany, ale to jak na moją szkołę lajcik.

Bilans

*owsianka 300 kcal
*zupa 200 kcal
*serek 70 kcal
*kostka gorzkiej czekolady 30 kcal

Razem 600/600

W limicie się wyrobiłam. Kostkę czekolady zjadłam po szkole, bo byłam wykończona, a miałam do zrobienia dużo zadań z matmy. Poza tym gorzka czekolada nie ma dużo węglowodanów-a już na pewno nie jedna kostka, więc nie mam wyrzutów sumienia.

Zrobię dziś coś dla siebie-jakaś maska na włosy czy coś. Na jutro nie mam nic do roboty, położę się wcześnie spać, a nie jak zwykle w nocy (bo nauka). :)

Trzymajcie się, piękne:*
SA


środa, 4 lutego 2015

#32

Dzień miałam dziś dobry. Dostałam pięć piątek (matma, angielski, polski) z czego jestem bardzo dumna. Ciężka praca się opłaca :D Niestety bardzo bolała mnie głowa w szkole, a nie miałam tabletek. Teraz mi powoli przechodzi.

Bilans

*owsianka 300 kcal
*zupa 200 kcal
*serek 70 kcal

Razem 570 

Jutro na obiad najprawdopodoniej również zupa, na śniadanie owsianka, a na kolację jajko lub owoc. Cóż za różnorodność :D No, ale przynajmniej mieszczę się w swoim limicie. 

Miałam dziś dziką ochotę na czekoladę. W szufladzie leżała moja ulubiona... ale pomyślałam później o tym, jak cudownie będę wyglądać za miesiąc, dwa itd., jeśli nauczę się sobie odmawiać. Nie zjadłam jej. :)

Jeśli chodzi o jedzenie na wycieczce (pisałam o tym w poprzednim poście) to nie chodzi o to, że ulegnę-nie nie :D Chodzi mi tylko o to, że chciałam, aby widzieli, że jem i nie mieli pretensji, kiedy odmówię wspólnego jedzenia. Ale dam radę-to moje ciało i moja decyzja. 

Trzymajcie się, Kochane :)
SA

wtorek, 3 lutego 2015

#31

Już prawie weekend, prawda? :D Najgorsze chyba już za mną. Jeszcze tylko przeżyć te 3 dni, kolejny tydzień i zacznę ferie. Boję się nadchodzącego piątku, bo jedziemy z klasą na wycieczkę i nie wiem co wykombinować z jedzeniem. Może nie zjem w domu tylko np. w busie, żeby nie było, że nic nie jem. Ewentualnie zjem w domu owsiankę, a w trakcie wycieczki tylko jakiś owoc? Nie mam pojęcia :c

W limicie się dziś zmieściłam. Nie jest najgorzej. Na śniadanie znowu zjadłam ogromną porcję owsianki. Zdecydowałam, że wolę zjeść bardziej kaloryczne śniadanie, bo dzięki temu w szkole mnie nie ssie i jadę na wodzie.:)

Bilans

*owsianka 300 kcal
*trochę ryżu z kurczakiem 300 kcal

Razem 600/600

Całe życie na krawędzi xd

Plan na jutro to również owsianka i zależy co będę mieć na obiad, ale jeśli jakąś zupę to wieczorem pozwolę sobie na gotowane jajko.

Czuję się słabo, jest mi zimno, najchętniej poszłabym już spać. Myślę, że to kwestia paru dni, aż mój organizm przyzwyczai się do tych 600 kcal dziennie. Wiem, że wiele z Was je mniej i żyje (i chudnie!). Swoją drogą jak już wspominałam, zbliża mi się okres, więc ogólne osłabienie mnie nie dziwi.

Dziękuję Wam za te wszystkie komentarze, baaardzo lubię je czytać :)
Ściskam:*
SA

poniedziałek, 2 lutego 2015

#30

Czuję się dziś taka spuchnięta-to pewnie przez to, że zbliża mi się okres. Na szczęście niespecjalnie mam ochotę na cukier. :)

Tak, jak pisałam we wcześniejszej notce, ustaliłam sobie limit 600 kcal na ten miesiąc. Nie będzie łatwo ze względu na obiady. Jeśli mama jest w pracy to nie ma problemu. Gorzej, jak będziemy jeść razem. Ale myślę, że jeśli dzień wcześniej będę wiedziała, co mam na obiad to zjem danego dnia mniejsze śniadanie/pominę kolację. Jakoś będzie.

Bilans

*owsianka 300 kcal (przesadziłam z porcją, zdecydowanie mogłam zrobić sobie trochę mniej)
*zupa 150 kcal
*jajko 80 kcal

Razem 530/600

Mogłabym zjeść jeszcze niby serek, który ma 70 kcal, ale zawsze się boję, że źle liczę kalorie i wolę już go nie jeść.

Plan na dziś to dzbanek herbaty, butelka wody i jajko gotowane na miękko na kolację.

Mam pytanie do dziewczyn jedzących owsianki-ile wsypujecie sobie płatków? Ja dziś zjadłam około 3/4 szklanki, zalałam wodą i posypałam cynamonem, wrzuciłam pare rodzynek. Jutro zrobię z połowy szklanki, czyli będzie 200 kcal z płatków i liczę 50 kcal z tych kilku rodzynek z cynamonem, więc na śniadanie w sumie 250 kcal. Kawy już nie piję ze względu na mleko, którego planuję się pozbyć z diety.

Trzymajcie się :*
SA

niedziela, 1 lutego 2015

#29 it's a good day to have a good day

Mam plan, wizję siebie. Uśmiecham się do siebie na samą myśl o tym, jak będę wyglądać. Bo będę-to postanowione. Jestem przygotowana na wyrzeczenia, ograniczenia, zapychanie brzucha wodą. Od lutego. Od dziś!

Jedna z Was prosiła o przepis na ciastka, może innym też się przyda :) Łapcie!

*rodzynki, ziarenka słonecznika, dyni (co lubicie)-około 2 garście
*3/4 szklanki cukru
*1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
*100 g roztopionego masła
*2 jajka
*1 i 1/2 szklanki mąki
*2 szklanki płatków owsianych

Łączymy wszystkie składniki ze sobą. Jeśli masa wyjdzie Wam za gęsta to dodajcie wody. Piekarnik nagrzewamy do 160 stopni i jak macie termoobieg to powinny się piec około 10 minut, bez termoobiegu ze 3 minuty dłużej. Generalnie to ja piekę "na oko". Jak się już ładnie zarumienią to wyciągam. :)

Plan na luty mam. Max 600 kcal dziennie. Przez miesiąc. Dam radę, prawda?
Ruch oczywiście mile widziany, ale przez gonitwę w szkole nie mam na to tyle czasu i energii, ile bym chciała. Wychodzę z domu przed 8, wracam najczęściej po 16.00. Chyba nie muszę mówić, w jakim jestem stanie po szkole, bo pewnie same dobrze to znacie.

Ostatnio chodząc po mieście, obserwując ludzi w szkole odnoszę wrażenie, że każdy kogoś ma. Tylko nie ja :D Mam 17 lat (niebawem 18), a miałam w życiu 1 chłopaka, choć nie wiem czy to w ogóle liczyć-byliśmy ze sobą 2 miesiące. Nie wspominam tego najlepiej. Wiem, że to nie jest nic strasznego, ale pewnie mnie rozumiecie-po prostu zastanawiam się co ze mną jest źle :D Zainteresowanie odczuwam tylko ze strony chłopaków, którzy mnie zupełnie nie interesują-albo są 10 lat starsi, albo to kobieciarze, albo totalni idioci i nieudacznicy xd

Mam nadzieję, że jak już zyskam więcej pewności siebie, będę wyglądać tak, jak chcę, to moja sytuacja się jakoś zmieni :D Haha

Bilans

*owsianka 300 kcal
*zupa z makaronem 300 kcal (nie zjadłam całej, nie wiem ile zjadłam kcal, po prostu część zupy wyrzuciłam)
*2 duże mandarynki 80 kcal

Razem 680

Bilans oczywiście wyższy niż 600 kcal, ale natchnęło mnie jak już wszystko było w brzuchu. A wymiotować nie umiem i wydaje mi się, że nie chcę się nauczyć.

42 kg będzie moje.

PS Dziewczyny! Podajcie mi proszę w komentarzach adresy swoich blogów, żebym mogła sobie dodać to okienka obok :) Będę Was mogła regularnie odwiedzać, bo teraz się gubię trochę :D

Chudego lutego!
SA

sobota, 31 stycznia 2015

#28

W końcu się dziś mogłam porządnie wyspać. Bardzo mi tego brakowało. Niestety mimo to czuję się jakoś słabo. Może to wina zbliżającego się okresu. Chociaż powinien być dopiero za tydzień. Nie mam pojęcia.

Dziś zjadłam dość dużo. Ale nie ma tragedii chyba.

Bilans

*kanapka z awokado 180 kcal
*małe gotowane jajko 70 kcal
*zupa z makaronem 350 kcal
*2 duże mandarynki 80 kcal
*5 ciastek owsianych 250 kcal
*serek 70 kcal

Razem 1000

Z jednej strony bilans wydaje mi się ogromny, a z drugiej wiem, że 1000 kcal to niby nie tak dużo... Niby.

Nie jem słodyczy, ale ciastka owsiane mojej mamy to mistrzostwo. Słodkie dzięki suszinym owocom :)

Trzymajcie się
SA

piątek, 30 stycznia 2015

#27

Zaczynamy weekend! Ja zaczęłam go godziną ćwiczeń. Super nagroda po ciężkim tygodniu pozbawionym "chwili dla siebie". :)

Boję się jutro ważyć. Nie wiem czemu, po prostu się boję. Na początku lutego powinnam mieć okres. Muszę przetrwać go bez słodyczy i generalnie jedzenia więcej, ale dam radę. I dopiero później się zważę, po okresie.

Za 2 tygodnie zaczynam ferie. Nie mogę się doczekać <3 Ale to już końcówka stycznia, a później szybko zleci.

Jakie mam plany na nowy miesiąc?

*Osiągnąć wagę przynajmniej 43 kg-całkiem realne postanowienie :) Myślę, że to kwestia około 2 kg. Może nawet nie.
*Ostatecznie doprowadzić cerę do (prawie) idealnego stanu.
*Nauczyć się jakiś nowych przepisów na koktajle (jeśli macie jakieś ciekawe to chętnie się z nimi zapoznam :D )
*Myśleć jak najbardziej pozytywnie. O wszystkim-o sobie samej również.

Bilans

*gotowane jajko 80 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*kanapka z łososiem 200 kcal
*zupa z makaronem 350 kcal
*serek 80 kcal

Razem 740

Miłego weekendu:*
SA


czwartek, 29 stycznia 2015

#26

Śniadanie zjadłam o 6.00, a kolejny posiłek, czyli obiad-o 16.00. 10 godzin bez jedzenia a nawet nie zaburczało mi w brzuchu. Dziwne. Ale nie narzekam :D

Na jutro nie muszę się już za wiele uczyć. Cieszę się na ten piątek, bo mam już dosyć szkoły. Zawalają nas nauką.

Bilans

*kanapka z twarogiem 200 kcal
*gotowane jajko 80 kcal
*zupa 200 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*serek 70 kcal

Razem 580

Jestem królową monotonnych bilansów :D Ale lubię "sprawdzone schematy". Nie chodzę głodna, a jednocześnie jem w miarę niewiele.


*Dziewczyny, macie jakieś sprawdzone sposoby na porost włosów? Jakieś wcierki/tabletki, które same stosowałyście i możecie polecić? Byłabym wdzięczna :)

Trzymajcie się dzielnie :*
SA


środa, 28 stycznia 2015

#25 

Jestem całkiem zadowolona z dzisiejszego dnia, mimo strasznego zmęczenia. Dobrze napisałam sprawdzian, ogarnęłam wszystko, co miałam do ogarnięcia. Jest dobrze. Jest kontrola.

Bilans

*kanapka z twarogiem 200 kcal
*jajko 80 kcal
*zupa 200 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*serek 70 kcal

Razem 580

"Opuchnięcie" schodzi z brzucha. Dużo dziś wypiję. Woda, mięta, może zielona herbata. Mam to szczęście, że niewiele zajmuje mi wrócenie do mojego "dobrego" stanu. Po 4 dniach na niskich bilansach czuję się od razu o niebo lepiej. Wraca ten komfort psychiczny. Poczucie kontroli.

Nie opłaca się potykać. To bez sensu. Teraz wiem i rozumiem to jeszcze lepiej. Przynajmniej uczę się na błędach. :)

Wszystkiego dobrego, Kochane :*
SA

wtorek, 27 stycznia 2015

#24 fresh

Dziś minął 3. dzień mojej nieobecności. Źle mi z tym. Ale już to naprawiam i wracam do Was!

Co się działo? Nie liczyłam kalorii, żyłam normalnie, starałam się jeść normalnie. Nawet zjadlam trochę słodyczy. Mój organizm nie przyjął tego najlepiej... Mimo tego, że nie były to napady jedzenia, jestem wzdęta jak balon. Do wagi się nawet nie zbliżam. Psychicznie też nie czuję się najlepiej. Przez chwilę pomyślałam nawet, żeby skończyć z blogiem oraz, że muszę zawalczyć z.... chorobą? Jednak ta myśl mnie przeraża. Nie chcę, boję się i nie potrafię. To niby tylko 3 dni, a ja czuję się jakbym utraciła całą kontrolę. Jutro już tradycyjnie pojawi się bilans.

Wracam. Ze zdwojoną siłą. Nie wiem, co bym bez Was zrobiła. Jesteście dla mnie najlepszą motywacją.

Tymczasem ja, mój tłuszcz i moje gówniane samopoczucie wracamy do lekcji.

Dziękuję, że jesteście
SA

sobota, 24 stycznia 2015

#23

Wczoraj bawiłam się CUUUUDOWNIE. Kilka godzin tańczenia, skakania, śpiewania (a w zasadzie darcia się :D ), dookoła ludzie, których uwielbiam. Zjadłam trochę frytek, kawałek ciasta, 2 kawałki pizzy, więc cheat day wyszedł :P

Dziś jem już normalnie. Bilans uzupełnię pod wieczór.

Bilans

*koktajl bananowy 200 kcal
*serek 70 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*zupa 250 kcal
*2 duże mandarynki 80 kcal
*2 gruszki 140 kcal

Razem 770

Zważę się dopiero w ciągu tygodnia. Dziś to nie jest najlepszy pomysł, muszę to wszystko przetrawić :D
SA

piątek, 23 stycznia 2015

#22

Waga pokazała dziś 44,4 kg. Leci powoli, ale uważam, że każdy spadek jest dobry. :)

Rezygnuję z celu "39 kg". Przynajmniej na chwilę obecną. 42 kg-aktualny. Niewiele mi już brakuje i myślę, że z takim tempem chudnięcia, osiągnę cel w okolicach marca. Teraz wydaje się, że to długo, ale wiem, jak szybko ten czas mi zleci. A razem z nim waga.

Dziś kochane bez bilansu. Dziwnie, prawda? Powód znacie-cheat day. W pełni zaplanowany-nie żaden niekontrolowany napad jedzenia. Jutro pewnie detox po tych doborciach będę mieć. Detox-a nie głodówka oczywiście. Dużo wody (więcej niż zwykle) i lekkie posiłki.

Życzę Wam udanego weekendu i trzymajcie kciuki, żebym się dobrze bawiła i umiała chociaż dziś jeść jak normalny, zdrowy człowiek te wszystkie niezdrowe rzeczy ;)
SA

czwartek, 22 stycznia 2015

#21 it takes 21 days to make something a habit

Mijają dziś równe 3 tygodnie odkąd jestem tutaj z Wami. To dla mnie duży sukces, ponieważ jeszcze nigdy tak długo nie wytrzymałam bez napadów, słodyczy, syfiastego jedzenia, nieprzekraczania limitu. Skutkiem tego jest chyba -2,5 kg. Nie wiem dokładnie. Ale 2 kg na pewno. Jutro się dowiem podczas ważenia.

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem.

Ana Spiracle: Jestem niziutka. Mam 152 cm ;) Chciałabym mieć więcej, ale akurat z tym nie mogę nic zrobić :c

GabriellaAna Cilmi: Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym być chora. Chociaż wiem, jak to wygląda...

Bilans

*2 gotowane jajka 180 kcal
*kanapka z szynką z kurczaka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*pół jabłka 60 kcal
*zupa 100 kcal
*szejk bananowy 200 kcal

Razem 720

Jeszcze nie wiem czy napiszę jutro bilans. Tzn może "z dnia" tak, ale z imprezy już raczej nie. Mam nadzieję, że coś przełknę (choć nie wiem czy powinnam...).


Dziękuję Wam
SA





środa, 21 stycznia 2015

#20

Przepraszam Was za wczorajszego posta. Nie chciałam, żeby którejkolwiek z Was zrobiło się przykro czy jakoś źle. Napisałam po prostu o tym, co czuję. Potrzebowałam się wygadać (wypisać). Mam nadzieję, że rozumiecie.

Ćwiczyłam godzinę, miałam cięzki dzień w szkole i trochę stresu. Nie czuję się najlepiej. Chcę już iść spać i obudzić się dopiero na ferie.
Cudem opanowałam dziś wieczorny napad. Nie wiem, co mi jest. Na szczęście nic nie zjadłam. Po prostu czułam wielką ochotę zjedzenia ciasta, kanapki, batona-czegokolwiek. Ale nawet nie poszłam do kuchni, bo miałam świadomość jak to się może skończyć.
W piątek cheat day. Pewnie i tak nie zjem dużo, bo przy ludziach nie lubię.

Bilans

*2  gotowane jajka 180 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*zupa 100 kcal
*szejk bananowy 200 kcal

Razem 710

Ważenie w piątek rano, bo w sobotę po wieczorze z jedzeniem może być nieciekawie.
Jedyny plus to to, że może cheat day przyspieszy mój metabolizm.

Dziękuję, że tu jesteście
SA

wtorek, 20 stycznia 2015

#19 

Stanęłam dziś w szkole przed dużym lustrem. Nie powiem, że się nie poznałam, ale przypominając sobie siebie sprzed roku, stwierdzam, że się zmieniłam. Mocno. Szczuplejsza o kilka kilogramów, z dłuższymi włosami, lepszą cerą. Wszystko na plus. Jednak mimo tych (pozytywnych) zmian jakoś nie mogę wciąż siebie do końca zaakceptować.

Chcę więcej chudości.

Rozsądek podpowiada mi, że nie ma już takiej potrzeby, żebym chudła. Spodnie w rozmiarze 32 zaczynają być luźne, kiedyś dopasowana bluzka jest teraz za duża. Boję się jednak myśli, że mogłabym zacząć jeść jak znajomi. Nie licząc kalorii, jedząc to, na co mam OCHOTĘ.

Czuję się bezpiecznie w "moim świecie". Mam nad nim kontrolę, sama sobie jestem szefem. Wiem ile, co i o jakiej porze jem. Więc kiedy pojawia się w mojej głowie myśl "zacznij żyć jak reszta", szybko ją odrzucam. Boję się jej.

Dużo lepiej czuję się myśląc, że z dnia na dzień jestem coraz bliżej 42 kg. A może i 39? Nie jestem pewna.

Kiedy dotykam swoich żeber, bioder, ud-odnoszę wrażenie, że są oblepione grubą na kilka metrów warstwą tłuszczu i równie dobrze mogłabym się toczyć, a nie chodzić.
Często towarzyszy mi również uczucie, że kiedy idę przez korytarz czy do tablicy, pierwszą rzeczą, jaką widzą znajomi, są trzęsące się fałdy tłuszczu. Brrr.

Co za dzień...

Bilans

*2 kawy z mlekiem 60 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*2 gotowane jajka 160 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal
*zupa warzywna 100 kcal
*serek 75 kcal

Razem 595

Może jeszcze frytki do tego?

Czuję się fatalnie. Grubo. Otyle.

Oddam 4 kg w dobre ręce. W niedobre też oddam. Chętni?

Chudości i radości, Kochane.
SA




poniedziałek, 19 stycznia 2015

#18

Totalne urwanie głowy, więc post na szybko.

Bilans

*kawa z mlekiem x2 60 kcal
*3 mandarynki 90 kcal
*pieczona ryba 200 kcal
*ryż 170 kcal
*jajko 80 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal

Razem 740

Jakoś dużo. Ale potrzebuję dużo energii. Nie mogę się dziś nawet położyć, żeby odpocząć... A o ćwiczeniach nawet nie mam co marzyć.

Mam nadzieję, że znajdę jakoś czas, żeby Was poodwiedzać!

Trzymajcie się
SA

niedziela, 18 stycznia 2015

#17

Zjadłam dziś najpyszniejsze śniadanie pod słońcem. Szejk bananowy, a chwilę później kanapka z łososiem. W niedzielę można :D

Jem "czysto" i widzę, że moja cera jest mi za to naprawdę wdzięczna. Włosy też, bo nie wypadają garściami. :) Chyba zacznę używać też jakiejś wcierki, żeby trochę przyspieszyć przyrost i je wzmocnić.

Mam zaplanowane, co dziś zjem, więc bilans mogę napisać już teraz. Ewentualnie edytuję.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*szejk bananowy 200 kcal
*kanapka z łososiem 140 kcal
*zupa 250 kcal
*jajko 90 kcal
*mandarynka 30 kcal

Razem 740

Marzę już o feriach... Codzienne ćwiczenia. Myślę, że możliwe jest, że właśnie wtedy osiągnę też swój cel-42 kg. Czyli muszę zgubić jeszcze 2,7 kg. Myślę, że do marca dam radę. Wolę chudnąć wolniej, a długotrwale-stąd też te w miarę wysokie bilanse. Kiedy dojdę już do 42 kg, łatwiej mi będzie to ustabilizować.

Uwielbiam Was i trzymam kciuki za Wasze sukcesy
SA

sobota, 17 stycznia 2015

#16

Dziękuję Wam za uspokojenie w związku ze stojącą w miejscu wagą. <3
W zakładce nie będę co tydzień aktualizować wymiarów, bo ubycie 0,5 cm to mała zmiana. Myślę, że większy sens ma aktualizowanie wymiarów co 2-3 tygodnie. :) Będę jedynie co tydzień zapisywać wagę.

Dziś na wadze 44,9 kg. Od ostatniego ważenia to 0,1 kg różnicy. 0 napadów, słodyczy, obżerania, bilanse około 700 kcal. Ale się nie poddaję, nie zniechęcam. To w końcu muuusi przynieść efekty. Ważne, że nie przytyłam.

Mimo braku zmian na wadze, wydaje mi się, że i tak chyba zeszczuplałam. Ulubione jeansy zrobiły się jakieś luźniejsze, a pasek kupiony z 6 lat temu znowu jest dobry.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*banan 120 kcal
*jogurt naturalny 130 kcal
*zupa 250 kcal
*2 suszone daktyle 60 kcal
*twarożek 200 kcal

Razem 790

Zgodnie z radą Effy zmieniłam dziś śniadanie. Jutro też zjem coś innego. I szczerze mówiąc, wydaje mi się, że moje jelita odczuły tę zmianę xd

Pomyślałam dziś o tym, żeby zjeść coś słodkiego, ale nie mogłam. Mam tak duże wewnętrzne zahamowanie przed tym. Wiem, jak to się skończy. Kostka czekolady przerodzi się w tabliczkę, jedno ciastko w całą paczkę. Znam siebie, zawsze tak to się koczyło.
Dopiero pod koniec tego tygodnia zrobię sobie jeden dzień "przerwy" ze względu na imprezę. Następnego dnia jem tak, jak codziennie. Obiecuję Wam i sobie.

Trzymajcie się chudo:*
SA

piątek, 16 stycznia 2015

#15

Nie wiem jak przetrwam przyszły tydzień. Codziennie mam sprawdzian. Fajnie, prawda?
W weekend powinnam chyba zaszyć się w pokoju z podręcznikami :P


Bilans

*2 gotowane jajka 180 kcal
*kanapka 100 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*zupa 100 kcal
*kawa z mlekiem x2 60 kcal
*twarożek 180 kcal

Razem 680

Ważyłam się rano. Waga w miejscu od ostatniego ważenia. Czemu nie chudnę? Nie jem słodyczy-wiecie, jak wyglądają moje posiłki... O co chodzi mojemu organizmowi?

Udanego i chudego weekedndu Wam życzę! :*
SA

czwartek, 15 stycznia 2015

#14 Niemoc w mocy

Czuję się słabo. Od 2 tygodni jem max 700 kcal dziennie.

Czuję się świetnie. Od 2 tygodni nie zawaliłam żadnego dnia. Jestem dumna.

_____________________________________________________________

W sobotę ważenie. Wiem, że nie mogę zawalić. Momentami czuję słabość, ale zapijam ją herbatą. Jeśli jest naprawdę źle-kawą. Trzeba tak wytrzymać jeszcze miesiąc. Chcę być chuda. Chcę sterczących bioder, chudych nóżek, szczupłych ramion, delikatnej sylwetki. Uda się? Uda. Tak sobie postanowiłam. Obiecałam samej sobie, że tym razem się uda. Nie za miesiąc, nie za pół roku, ani parę lat. Udało się wczoraj, uda się dziś, uda się wytrwać kolejne dni.

Nie czuję już nawet głodu. Po prostu czasem robi mi się słabo. Najgorzej jest rano, kiedy nie mam siły się podnieść z łóżka.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*serek 180 kcal
*zupa 100 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*kanapka 70 kcal
*kawa x2 60 kcal

Razem 620 kcal

Piszę jakbym jadła 100 kcal dziennie, a jem jak świnia dużo.

W weekend najprawdopodobniej spotykam się z koleżankami. Chcą zrobić coś do jedzenia. Coś wymyślę, żeby nie jeść. W ostateczności zjem mało.

Życzę Wam energii i uśmiechu
SA



środa, 14 stycznia 2015

#13

Taki zalatany dzień, znowu nie mam czasu na nic. A teraz jeszcze przynajmniej 2 godziny nauki. Przepraszam za tak krótkie posty.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*kanapka 70 kcal
*zupa 100 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*serek 75 kcal
*ciastko 55 kcal

Razem 610

Te ciastko to dlatego, że nasza wychowawczyni miała urodziny i KAŻDY dostał po ciastku. Nie miałam jak się wykręić. Na szczęście nie było tak bardzo kaloryczne.

Kocham moją Mamę i jej zupy.

Trzymajcie się kochane :*
SA



wtorek, 13 stycznia 2015

#12

Tak bardzo nie lubię mieć okresu. Czuję się jak słoń w ciąży. Mam nadzieje, że jutro to już będzie końcówka. Nauki ful, źle się czuję. Ćwiczenia dopiero w czwartek.

Bilans

*2 kawy z mlekiem 60 kcal
*3 mandarynki 90 kcal
*kanapka 70 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*zupa pomidorowa 300 kcal

Razem 670 kcal

Mam jednak zapotrzebowanie na słodkie-stąd te 3 mandarynki. Ale to i tak nie tak źle, prawda? Kiedyś (wcale nie tak dawno) potrafiłam zjeść na raz całą tabliczkę czekolady. Zdarzało się, że na tym nie kończyłam. Teraz mam inne priorytety niż zaspokojenie potrzeb "okresowych". Samo się nie schudnie.

Nie mogę się doczekać weekendu. Nie, nie chodzi o wolne (chociaż to też). Chcę juz zrobić pomiary i się zważyć. Jestem taka ciekawa czy schudłam! Chyba bym się załamała, jeśli by się okazało, że mimo bilansów +/- 600 kcal i siłowni nie chudnę...

Życzę Wam niskich bilansów, lekkiego tygodnia i ujemnych kilogramów.
SA :*

poniedziałek, 12 stycznia 2015

#11

Wczoraj byłam dziwnie wzdęta. Myslałam, że to przez żołądek. Dziś rano okazało się, że to przez okres... Troche mu się terminy pomieszały, ale nie ma co narzekać, ważne, że jest :D

O dziwo nie mam jakiejś dzikiej ochoty na słodycze z tego powodu, ani nie wysypało mojej twarzy pryszczami. Dzięki temu, że mam go dziś to w sobotę spokojnie będę mogła uaktualnić wymiary i wagę, bo już nie będę "spuchnięta".

Ćwiczenia dziś odpadają, bo jednak mimo wszystko czuję się fatalnie. Brzuch boli, jest mi słabo, kręci się w głowie.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*mandarynka 30 kcal
*kromka chleba 70 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*zupa krem 250 kcal
*mały jogurt naturalny 110 kcal

Razem 640 kcal

Jogurt zapisany na wieczór.

Tych moich bilansów to się można na pamięć nauczyć. Zestaw śniadaniowy-kawa+kanapka+jajka, później jakaś zupa, jogurt, czasem owoc. Zawiewa monotonnością :D I wiecie co? Jutro też będę mieć zupę na obiad haha :D

Chudnę. Widzę to po spodniach. Dziś zapomniałam założyć paska i mi spadały. Miłe uczucie. :)

Jutro truuudny i długi dzień. Później ćwiczenia (około 1-1,5h), jeśli już się będę lepiej czuć. Ale dam radę. Bilans będzie pewnie podobny, ewentualnie odrobinę większy, ale przy takiej aktywności to dla mnie bez znaczenia-100 kcal w jedną czy w drugą. Ważne, żebym była w miarę przytomna.

+pytanie to Was: macie jakieś sprawdzone leki/maści/kremy/tabletki/cokolwiek na pryszcze? Aktualnie nie mam, jedynie jakieś ślady (myślę, że to kwestia niejedzenia słodyczy), ale chciałabym doprowadzić swoją cerę do stanu idealnego. Dodam, że mam cerę mieszaną i wypryski pojawiają się na czole i policzkach. Tak jak powiedziałam-teraz mam spokój, ale jeśli znacie coś godnego polecenia, to podzielcie się, proszę. ;)

Trzymajcie się kochane :*
SA

niedziela, 11 stycznia 2015

#10

Jestem tutaj z Wami już 10. dzień. W zasadzie to dłużej, bo niektóre blogi czytałam już dużo wcześniej, ale od 10 dni wiecie o mojej obecności. Jedyne czego żałuję związanego z blogiem to to, że nie założyłam go wcześniej. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że będzie dla mnie taką motywacją. Dzięki temu, że dzielę się z Wami tym, co zjadłam, łatwiej mi nad tym zapanować. Za każdym razem, kiedy pomyślę o tym, że zjadłabym, np. czekoladę, myślę sobie, że co miałabym napisać tutaj? Że zawaliłam? Że żałuję i następnego dnia głodówka? Wolę nie. Teraz taka dzielna, a ciekawe co będzie za tydzień, jak dostanę okres, prawda? :D Ale dam z siebie wtedy 200%! Obiecuję Wam i sobie! :)

Od początku roku nie zjadłam nic słodkiego. Zjem dopiero za 2 tygodnie, bo idę na większą imprezę, zamierzam się dobrze bawić i nie przejmować kaloriami. Ale tylko tego jednego dnia nie będę ich liczyć. W sumie może dobrze mi to zrobi, przyspieszy nieco metabolizm.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*kromka 70 kcal
*zupa krem 250 kcal
*2 mandarynki 60 kcal
*mały jogurt naturalny 110 kcal

Razem 670 kcal

Jogurt zjem sobie na kolację, czyli tak około 17.00. Ćwiczyłam dziś godzinę i jak zwykle było super. Mało co poprawia mi tak humor. :) No.. ewentualnie spadek wagi. :D

Zastanawiam się, czy nie zrobić sobie listy celów oraz nagród za osiągnięcie ich. Zawsze to dodatkowa motywacja. Może później dodam do jakiejś zakładki. :)

Teraz lecę się pouczyć, bo mam bardzo dużo nauki... :P

Trzymajcie się :*
SA

sobota, 10 stycznia 2015

#9

Dziś na wadze równo 45 kg. Nie wiem, czy zaktualizuję wagę i wymiary za tydzień, bo prawdopodobnie będę mieć wtedy okres, czyli będę cała spuchnięta. Dzisiaj podałam bardzo dokładne wymiary (w zakładce). W sumie myślę, że jest dobrze. minął tydzień, a ja straciłam 2 kg i 1,5 cm w udzie! Oby tak dalej :) Bardzo chcę do końca stycznia dobić do 43 kg. Byłoby idealnie :3 Później już mi niewiele zostanie do schudnięcia. Następnie stabilizacja.

Bilans

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kromka chleba 70 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*ryż 170 kcal
*pieczona ryba 200 kcal
*suszony daktyl 30 kcal

Razem 650 kcal

Wiem, że bilans wcale nie jest mały, ale dziś poćwiczę intensywnie przez około 1,5 h, więc dużo spalę + dziś rano było mi bardzo słabo. Nie mogłam się podnieść, a jak już wstałam, to strasznie zakręciło mi się w głowie. W weekend się trochę zregeneruję. Oczywiście nie zjem dużo więcej. W końcu do czegoś zmierzam :)


To co jest w bilansie to plan na dzień dzisiejszy. Jeśli coś by się miało zmienić to edytuję, ale pewnie nic się nie zmieni ;)

*Post edytowany, bo zamiast tego jogurtu zjadłam jednego daktyla. Na jogurt nie mialam jakoś w ogóle chęci.

Powodzenia Wam życzę i udanego weekendu :*
SA

piątek, 9 stycznia 2015

#8

Wreeeszcie weekend! Taka jestem zmęczona tym tygodniem. Cel to przetrwać do ferii. Później już z górki.

Jutro pierwszy raz uaktualnię zakładkę z wagą (cele  i osiągnięcia). Trochę się boję tego, co jutro pokaże. Aktualnie moje BMI wynosi 20,1. Jeśli schudnę do 42 kg to będzie około 18,7. Chociaż ostatnio zaczęło mnie kusić 39 kg. BMI 17,3. Piękne, prawda? Nie ma rzeczy nie do osiągnięcia. Wystarczy bardzo mocno chcieć i na to odpowiednio pracować. I tego się trzymam. :)

Przepraszam Was, że nie dawałam znaku życia na Waszych blogach. Nie miałam po prostu tyle czasu w ciągu tygodnia. W weekend nadrobię. :)

Cały czas wyobrażam sobie siebie o te 4-6 kg szczuplejszą. To jeden z najfajniejszych obrazów, jakie generuje mój mózg. Już wyglądam całkiem nie najgorzej, a za te 4 kg to chyba się zacznę sobie podobać. Szaleństwo, nie? :D

Bilans

*kawa z mlekiem x2 60 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*ryż 170 kcal
*gotowane brokuły 60 kcal
*mały jogurt naturalny 110 kcal

Razem 620 kcal

Dziś raczej nie będę ćwiczyć. Mam zakwasy wszędzie. Dzień odpoczynku mi się chyba przyda. :)

Trzymajcie się kochane :*
SA

czwartek, 8 stycznia 2015

#7

Dzień męczący, ale udany. Jestem z siebie naprawdę dumna, bo nie sądziłam, że będąc w 2 klasie liceum, będę mieć tak dobre oceny. Przewaga 5, reszta to 4. Niedługo lecimy z drugim semestrem i będzie jeszcze lepiej!

Bilans 

*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*zupa ogórkowa 250 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*2 suszone daktyle 60 kcal

Razem 560 kcal

Zastanawiałam się nad przejściem na jedną z motylkowych diet, ale ostatecznie zrezygnowałam.Czemu? Myślę, że w moim przypadku nie miałoby to sensu. Są dni, w ciągu których zjadam około 400 kcal, czasem około 600(staram się, aby w moim jadłospisie było jak najwięcej białka, mniej węglowodanów i tłuszczów). To wciąż poniżej mojego dziennego zapotrzebowania-co oznacza, że czerpię energię z moich zapasów :P  czyli chudnę. Jeśli w dzień, w którym mam dużo zajęć, wypadłoby mi np. 300 kcal i ta sytuacja powtórzyła się kilka razy, ostatecznie skończyłoby się to napadem i +2000 kcal. A tego chcę uniknąć (jak każda z nas). Wniosek-wolę czasem zjeść nawet te 700 kcal i je spalić, niż zjeść 200 kcal i następnego dnia mieć napad. Taka moja refleksja. Dla sprostowania-NIE twierdzę, że te diety są złe. Niektórych mogą motywować i ułatwiać zadanie, jeśli ma się podany limit, dyscyplinować-po prostu pomóc w osiągnięciu celu. :)

Ćwiczyłam dziś cięęężko godzinę z minutami. Miliony endorfin wydzielone :D

Trzymajcie się kochane! :*
SA

środa, 7 stycznia 2015

#6

Dziś szybki bilans, bo mam masę pracy.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*2 małe gotowane jajka 150 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*ryż 150 kcal
*pieczona kaczka 200 kcal
*mandarynka 30 kcal

Razem 630 kcal

Wiem... Mogło być lepiej. Dodatkowo dziś nie poćwiczę, bo zwyczajnie się nie wyrobię z nauką. Chcę już wakacje! :(

Życzę Wam lepszego bilansu ode mnie.

Trzymajcie się kruszynki :*
SA

wtorek, 6 stycznia 2015

#5

Dziś rano było mi strasznie słabo, ledwo wstałam z łóżka. Nie wiem o co chodzi. W końcu jem. Ale nie zniechęcam się. Dziś po prostu było trochę więcej węglowodanów, bo czułam, że potrzebuję odrobinę więcej energii.

Bilans

*2 małe jajka gotowane 150 kcal
*kawa z mlekiem 30 kcal
*3 mandarynki 90 kcal
*1 suszony daktyl 30 kcal
*zupa ogórkowa (mam nadzieję, że jeszcze na jutro mi jej wystarczy na obiad :D) 200 kcal

Razem 500 kcal

Ćwiczyłam dziś 70 minut i nieźle się zmęczyłam :D Ale to dla mnie sama przyjemność.

Jutro zapowiada się ciężki dzień, może nawet na śniadanie zjem kromkę chleba-zawsze to trochę węglowodanów. Mój mózg będzie w końcu ciężko pracował :D

Nie wiem czy dobrze liczę te kalorie... Zawsze się martwię, że zaniżam :(

Trzymajcie się chudziutko :*
SA

poniedziałek, 5 stycznia 2015

#4

Jest dobrze. Rano trochę zakręciło mi się w głowie, ale myślę, że to raczej przez pogodę. Pada, szaro, ponuro. Nic tylko zostać w łóżku i obudzić się w lipcu.

Plan pójścia na siłownię dziś oczywiście zrealizuję. Pewnie 1,5-2 h tam poćwiczę. :)

Bilans

*kawa 30 kcal
*serek wiejski 140 kcal
*cienka kromka chleba 70 kcal
*madnarynka 30 kcal
*zupa ogórkowa 200 kcal
*jajko 90 kcal
*daktyl 30 kcal

Razem 590 kcal

Bilans niższy niż planowałam. Świetnie. :) Jajko i daktyl są dopiero w planach. Zjem około 17.00.

Trzymajcie się :*
SA

niedziela, 4 stycznia 2015

#3 Zimno

Na wstępie chciałam podziękować paru z Was za tak szybkie i miłe przywitanie :) Nie spodziewałam się, że po tak krótkim czasie, zobaczę jakiś komentarz. Dziękuję :)

Dzień zaczęłam od wielkiego kubka czarnej herbaty. Poźniej jeździłam przez godzinę na rowerze stacjonarnym. Zrobiłam 21,5 km, czyli według licznika spałiłam około 325 kcal. Piszę "około", bo przy mojej wadze i wzroście pewnie trochę mniej. Ale w sumie nieważne. Co spaliłam to moje, wolę liczyć przyjmowane kalorie i pilnować, żeby nie było ich za dużo.

Bilans

*kawa z mlekiem 30 kcal
*suszony daktyl 30 kcal
*zupa pomidorowa z makaronem 300 kcal
*jogurt naturalny x2 220 kcal

Razem 580 kcal

Na razie zjadłam tylko jeden jogurt, drugi zjem pewnie około 17.00. Po prostu wolałam już go wpisać.
Iii tak-znowu zupa pomidorowa :D Uwielbiam ją i poprosiłam dziś babcie, żeby mi ją zrobiła (drugą opcją były naleśniki, więc wybór był oczywisty), niestety zdążyła ją zabielić śmietaną, stąd te 300 kcal (nie jestem pewna czy na pewno tyle, ale wolę liczyć z górką).

Oprócz tego wypiłam dziś bardzo dużo herbaty. Jedyny sposób w jaki mogę się ogrzać na dłużej. Ale w sumie to dobrze. Robię sobie słabe herbaty, więc to trochę jak picie ciepłej wody (brzmi ohydnie, ale jest spoko :D ). Zawsze to choć trochę przyspieszę metabolizm.

Jutro wracam do szkoły i będę musiała zwiększyć kaloryczność. Z doświadczenia wiem, że na śniadanie muszę przemycić jakieś węglowodany, żeby później ogarniać, co się dzieje w szkole, zwłaszcza, że jutro mam ciężkie lekcje. Macie jakieś propozycje śniadaniowe? Myslałam, żeby zjeść serek wiejski i ze dwa suszone daktyle + kawa z mlekiem. Ewentualnie owsianka, ale boję się, że to zbyt dużo kalorii...

Generalnie jutro w ciągu dnia planuję zjeść około 900 kcal. Potrzebuję mieć energię w szkole, a jeśli się uda to skoczę jeszcze na siłownię. Myślę, że te 900 kcal to tak akurat. Co sądzicie?

Trzymacie się cieplutko! :*
SA



sobota, 3 stycznia 2015

#2

Dzisiejszy dzień pod względem bilansu i ćwiczeń (1,5 h) udany. Poza tym uporządkowałam trochę pokój. Nic specjalnego.

Mimo tego, że wagę w zakładce będę aktualizować co tydzień, to dziś się zważyłam. Nie rozumiem czemu od dłuższego czasu moja waga stoi w miejscu, a porównując do wagi sprzed 2 miesięcy-wzrosła. Nie opycham się jedzeniem. Jedyna zmiana to to, że zaczęłam intensywnie ćwiczyć (siłowe i cardio). Czy to możliwe, żeby przybyło mi 3 kg mięśni w przeciągu niecałych 2 miesięcy? Wydaje mi się, że nie... Po prostu przytyłam. Szkoda, że nie wiem czemu. Staram się tym nie zniechęcać. Przy takim wysiłku i ograniczeniu jedzenia powinno w końcu ruszyć, prawda?

Zastanawiałam się też nad "zawalonymi dniami", "napadami jedzenia" itd. Śledzę ''motylkowe" blogi od kilku dobrych miesięcy i rzadko kiedy natrafiam na kogoś, kto naprawdę trzyma się swoich (surowych) założeń. Nie naskakuję oczywiście na osoby, którym się nie udaje. W końcu dojdą do momentu, kiedy zauważą swoje błędy i im się uda. Myślę, że w moim przypadku właśnie nadszedł taki czas. Zauważyłam, że kiedy jem słodycze lub po prostu... jak normalny zdrowy człowiek, czuję niepokój. Utrata kontroli. Dopiero kiedy wracam do niskich bilansów i niejedzenia wysokowęglowodanowych porduktów, czuję spokój, spełnienie.

Mam do Was pytanie (o ile w ogóle ktoś to przeczyta)-czy macie tak, że przestajecie czuć głód? Mogę zjeść ostatni posiłek o 16.00, a kolejny dopiero następnego dnia o 12.00 i nawet w brzuchu mi nie zaburczy. Wręcz przeciwnie-rano jest mi niedobrze, mam uczucie przejedzenia, nachodzi mnie ochota na wymioty (nie robię tego). Macie na "taki stan" jakiś sposób?

Bilans

*serek wiejski 200 kcal
*zupa pomidorowa (niezabielona) z makaronem 250 kcal (zjadłam więcej niż wczoraj)
*kawa z mlekiem 30 kcal

Razem 480 kcal

*** Nie wspomniałam wcześniej-do bilansu nie wliczam herbat-piję zazwyczaj czarną lub zieloną, sporadycznie smakowe. Nigdy nie słodzę.

Buziaki
SA

piątek, 2 stycznia 2015

#1 Przywitanie

Niby piszę tylko (pierwszego w życiu!) posta na blogu, a czuję się jakbym przemawiała do całej sali ludzi. Dziwne, prawda?

Dzisiejszy dzień uważam za udany. Ćwiczyłam 1,5 h, wyspałam się (co prawda po zażyciu tabletek nasennych, ale jednak!). Nie mam na co narzekać.

Bilans

*serek wiejski 140 kcal
*zupa pomidorowa (niezabielana) z makaronem 200 kcal
*2 suszone daktyle 60 kcal
*2 kawy z mlekiem 60 kcal

Razem 460 kcal

Powiedzmy, że całkiem nieźle.

Trzymajcie się!